O potencjale, jaki drzemie w zdewastowanych budynkach, oraz o trudnej sztuce jego uwalniania rozmawiali uczestnicy debaty poświęconej rewitalizacji. Byli to: Kinga Sistermann, ekspert ds. wynajmu powierzchni handlowych; Władysław Grochowski, prezes i współwłaściciel spółki Arche; Michał Guć, wiceprezydent Gdyni ds. inowacji, oraz Michał Styś, CEO, OPG Property Professionals.
Najważniejsi są ludzie
Okazuje się, że zdaniem ekspertów największym potencjałem w rewitalizacji są nie budynki, tylko ludzie. – Zacząć powinno się od mieszkańców – przekonywał Michał Guć, wiceprezydent Gdyni.
I podał przykład ze swojego miasta. – Niedawno zakończyliśmy dużą przebudowę osiedla. Decyzję o rewitalizacji podjęliśmy osiem lat temu. Przez sześć lat rozmawialiśmy z mieszkańcami osiedla, jak ma ono wyglądać, co ma się na nim zmienić. Wynajęliśmy również architekta, który spotykał się z nimi, a następnie nanosił ich propozycje na projekt – opowiadał Michał Guć. – Zależało nam też na zmianie postawy tych ludzi. Długi czas wymarzoną karierą dla młodych ludzi mieszkających na tym osiedlu było przyjęcie do gangu złodziei samochodów. Gwarantowało to im prestiż i pieniądze. Pokazaliśmy, że są alternatywne i lepsze sposoby na życie – podkreślił.
– Do przełomu doszło, kiedy mieszkańcy bloku, do którego większość ludzi bała się wchodzić, poprosili o farbę. Chcieli pomalować klatki schodowe w swoim budynku. Od tego czasu są one bardzo dobrze utrzymane. Nie dochodzi do dewastacji. Ten przykład pokazuje, że – jeżeli chcemy myśleć o udanej rewitalizacji – musimy najpierw przekonać mieszkańców, a dopiero potem zająć się inwestowaniem pieniędzy, tynkowaniem, budowaniem dróg etc. – mówił wiceprezydent Gdyni.
Okazuje się, że lokalna społeczność jest równie ważna w rewitalizacji nieruchomości komercyjnych.