Z danych Szybko.pl wynika, że ceny mieszkań są w tej chwili zbliżone do tych z I kw. 2007 r., czyli okresu poprzedzającego gwałtowny wzrost na polskim rynku. – W tamtym czasie mieszkania sprzedawały się jak świeże bułeczki, a cena nie była barierą powstrzymującą od zakupu – przypomina Marta Kosińska, analityk rynku nieruchomości z serwisu Szybko.pl. – Można więc wnioskować, iż tym bardziej po upływie dwóch lat taki poziom cen kupujący mogą uznać za atrakcyjny i skłaniający do zakupu – uważa.
Dodaje przy tym, że gdyby dostęp do kredytów hipotecznych był porównywalny do tego z 2007 r., zapewne moglibyśmy mówić o prawdziwym ożywieniu na rynku nieruchomości. – Dalszy rozwój sytuacji będzie zależał w głównej mierze od tego, czy banki będą skłonne udzielać kredytów hipotecznych, a w mniejszym stopniu od dalszego spadku cen – twierdzi Kosińska.
A wspomniany spadek coraz wyraźniej wyhamowuje. Choć licząc rok do roku, wciąż w największych miastach ceny są o 7 – 11 proc. niższe, w porównaniu z kwietniem tego roku spadki są już niewielkie. Dodatkowo po raz pierwszy od miesięcy urosły średnie ceny mieszkań w Krakowie (+0,9 proc.) czy też w najdroższym w Polsce Sopocie (+0,7 proc.). Zdrożały także mieszkania w Toruniu (+0,1 proc.) czy Lublinie (+1,3 proc.).
Największy spadek w porównaniu z kwietniem miał miejsce w Białymstoku (-2,8 proc.), Opolu (-1,7 proc.), Wrocławiu (-1,1 proc.), Olsztynie i Gdańsku (po 1 proc.).
Najdroższym miastem w Polsce pozostaje Sopot, gdzie za metr mieszkania na rynku wtórnym trzeba było w maju zapłacić średnio prawie 9,8 tys. zł. Rok wcześniej było to ponad 11,4 tys. zł. Sopot wciąż wyraźnie wyprzedza poziomem cen Warszawę czy Kraków.