Okiem pośrednika
Odroczona płatność, czyli sprzedający na straconej pozycji
Magdalena Le Bihan, pośrednik w obrocie nieruchomościami
- Niemal przy każdej transakcji sprzedaży mieszkania napotykam na poważny problem: chodzi o to, że umowa sprzedaży jest bezwarunkowa, własność przechodzi na kupującego po podpisaniu aktu, natomiast zapłata jest przesunięta w czasie.
Deweloperzy rozwiązali to w dosyć prosty sposób. Sprzedając gotowe mieszkanie chcą, by całość ceny znalazła się na ich rachunku jeszcze przed podpisaniem aktu notarialnego. Taka opcja właściwie nie funkcjonuje na rynku wtórnym.
Na rynku wtórnym sprzedający przez kilka lub kilkanaście dni kredytuje kupującego, jako jedyne zabezpieczenie mając art. 777 kpc. W najlepszym wypadku, jeśli kupujący dysponuje środkami własnymi, to strony wraz z notariuszem spotykają się w banku kupującego i przelew jest uruchomiany bezpośrednio po podpisaniu aktu.
Teoretycznie (bo nie spotkałam się z tym w praktyce) można w takiej sytuacji otworzyć rachunek w banku do tej transakcji, na którym to rachunku kupujący zdeponuje środki przed transakcją, a bank je wypłaci sprzedającemu, jeśli ten przedstawi akt notarialny.
Najgorzej sytuacja wygląda w przypadku, gdy kupujący posiłkuje się kredytem bankowym. W umowie przedwstępnej (jeśli taka była) zapisane jest (i to nie zawsze), że kupujący przyniesie na umowę sprzedaży umowę kredytową. Na ogół kupujący nie chcą udostępniać jej treści sprzedającym (ale to można rozwiązać poprzez odpowiedni zapis w umowie przedwstępnej). Najważniejsze jest to, że w umowie kredytowej jest napisane, na jakich warunkach bank wypłaci środki z kredytu (i na jaki rachunek).
I tu dochodzimy do zasadniczej trudności. W umowie takiej mogą się pojawić liczne warunki, np. że kupujący musi dostarczyć do banku jakieś zaświadczenia czy wykupić ubezpieczenie. Mamy więc sytuację, że strony spotykają się u notariusza na umowę sprzedaży, kupujący przynosi umowę kredytową (a więc wywiązał się ze zobowiązania zawartego w umowie przedwstępnej), tylko że w tej umowie kredytowej pojawiają się warunki.
Ostatnio właśnie z tego powodu nie doszło do transakcji. Sprzedający analizując projekt umowy przedwstępnej poprosił, aby pojawił się w niej zapis, że umowa kredytowa będzie bezwarunkowa (to znaczy warunki uruchomienia kredytu będą dotyczyć tylko kwestii związanych z umową sprzedaży: to jest przedstawienie przez kupującego aktu w banku, ewentualnie ustanowienie hipoteki na rzecz banku oraz wpłata części ceny ze środków własnych).
Kupujący się na to nie zgodził. Odesłał mnie do swojego doradcy kredytowego w jednej z firm zajmujących się pośrednictwem w udzielaniu kredytu. Pani z tej firmy wyjaśniła, że w żadnym wypadku ona nie może zagwarantować, ze w umowie kredytowej nie pojawia się jakieś dodatkowe warunki związane z wypłatą środków.
I tu pojawił się problem sprzedającego, na rzecz którego działałam: sprzedający nie chciał zgodzić się na przejęcie ryzyka, że jakieś zaświadczenie, o którym może być mowa w umowie kredytowej nie zostanie wydane (np. przez ZUS) i w efekcie do transakcji nie doszło (już na etapie umowy przedwstępnej).
Ja jako pojedynczy pośrednik niewiele mogę zrobić z tym faktem. Sprzedający, na rzecz których na ogół działam, oczekują ode mnie cudownych rozwiązań zabezpieczających ich przed sytuacjami, że kupujący po akcie notarialnym z jakiś powodów nie zapłaci za mieszkanie. Powody mogą być zupełnie prozaiczne, takie jak błąd ludzki w numerze rachunku, poprzez problemy z uzyskaniem zaświadczeń, na które strony transakcji nie mają wpływu, po zwyczajną chęć oszustwa.
Proszę zauważyć, jaka jest dysproporcja pomiędzy sytuacją banku kredytującego a sytuacją sprzedającego, który czeka na zapłatę kilka dni. Bank bada zdolność kredytową, żąda zabezpieczeń (ustanowienia hipoteki), polis ubezpieczeniowych a sprzedający ma tylko art. 777 Kpc. Nawet nie może nie wydać mieszkania, jeśli w terminie nie wpłynęła zapłata.