Ósma edycja organizowanego przez „Rzeczpospolitą” i „Nieruchomości” wydarzenia Real Estate Impactor poświęcona była problemom rynku mieszkaniowego. Po pierwsze, w kontekście bieżącego zamieszania wywołanego niepewnością co do nowego rządowego programu dopłat do kredytów (relacja obok), a po drugie, w kontekście wyzwań natury ekonomicznej (koszty budowy, deficyt pracowników) i ekologicznej (unijny Zielony Ład). Uczestnicy panelu „Zielone budownictwo” próbowali odpowiedzieć na pytanie, czy prefabrykacja i certyfikacja mogą być czymś więcej niż niszami w przypadku budownictwa mieszkaniowego w Polsce. Odpowiedź brzmi – tak.
Budynki z klocków
Prefabrykacja w Polsce jest jak najbardziej obecna, ma duże zastosowanie w budownictwie mieszkaniowym – ale nie w kraju. Produkowane u nas komponenty – zarówno z betonu, drewna, rzadziej stali – wyjeżdżają bowiem za granicę, głównie do Skandynawii czy Niemiec.
Nie inaczej wyglądały zalążki MOD21, spółki z grupy giełdowego Erbudu. Fabryka drewnianych modułów pod Toruniem została uruchomiona jesienią 2022 r., głównie z myślą o rynku za Odrą, gdzie jest duży nacisk na budownictwo ekologiczne, efektywne energetycznie, sprzyjające celom dekarbonizacji – i dotowane z funduszy unijnych. W tym roku strategia została zmodyfikowana i na radarze jest również krajowy rynek.
– Dlaczego w pierwszym kroku naszej działalności postawiliśmy na rynek niemiecki? Dlatego że lepsze były tam uwarunkowania rynkowe – powiedział Bartosz Wiśniewski, wiceprezes MOD21. – Obecnie 10 proc. wszystkich inwestycji budowlanych w Niemczech realizuje się w technologii drewnianej, modułowej. To duży rynek o wartości około 24 mld euro. W Polsce jeszcze takiego zapotrzebowania nie ma, ale widzimy rosnące zainteresowanie inwestorów czy biur architektonicznych. Dział ofertowy obsługujący rynek polski działa od dwóch miesięcy, a widzimy już pięć przetargów publicznych ogłoszonych na inwestycje w oparciu o obiekty modułowe w technologii drewnianej – podkreślił.