Projekt ustawy ograniczającej handel mieszkaniami, a właściwie nakładającej 6 proc. podatek na każde mieszkanie powyżej piątego, resort rozwoju wysłał w ubiegłym tygodniu do KPRM. Informowaliśmy o tym w tekście "Kupujesz szóste mieszkanie? Zapłacisz więcej fiskusowi". Pomysł komentowali zarówno szef resortu Waldemar Buda, jak i sam premier Mateusz Morawiecki, opowiadając o jego założeniach.
Ustawy pisane pod publiczkę
Nie jest tajemnicą, że pomysł wyszedł od szefa PiS Jarosława Kaczyńskiego. Przepisy były przygotowywane w pilnym trybie. Główne założenia projektu ogłoszono przed trzema dniami, rozesłano do ministrów. Najwyraźniej nie spodobał się jednemu z nich, ponieważ wyciekł do mediów. Z naszych informacji wynika, że stało się to za sprawą resortu zupełnie niezwiązanego z mieszkalnictwem.
W piątek szefowie resortu finansów i rozwoju dostali od premiera polecenie podzielnia ustawy na dwie części i dalszego procedowania tylko części blokującej skup mieszkań przez fundusze inwestycyjne. Część konsumencką kazano odłożyć ad acta. I zapewne nigdy nie ujrzy już światła dziennego.
- To mocne ograniczenie i zastraszanie inwestorów – mówi ekspertka rynku nieruchomości Dorota Dymyt-Holko. - Oznaczmy jeszcze dopuszczalny metraż żeby spekulanci nie wykupili czasem za dużo metrów kwadratowych. Nie mamy spektakularnych zakupów, często lokale są kredytowane i jeden lokal spłaca drugi, karanie za przedsiębiorczość staje się normą – mówi prawniczka.
A jak mówi dr Łukasz Bernatowicz, Prezes Związku BCC jeżeli wychodzi Premier i mówi, że fundusze inwestują spekulacyjnie w nieruchomości mieszkaniowe, a potem one stoją puste, to nie wie, że 90 proc. tych mieszkań jest wynajętych.