Festiwal WarszeMuzik, który od sześciu lat odbywa się zawsze w sierpniu, stworzyła dwójka kreatywnych artystów: flecistka Ania Karpowicz i pianista Marek Bracha. To był ich szalony pomysł i całkowicie wówczas prywatna inicjatywa.
– Zaczynaliśmy od spacerów ulicami dawnego getta warszawskiego i zachwycając się atmosferą podwórek nielicznych ocalałych kamienic, przyszedł nam do głowy pomysł, by wejść w nie z muzyką – opowiada „Rz” Marek Bracha. – Pierwszy festiwal opierał się tylko na nas dwojgu. Wzięliśmy pianino od Ani z domu i woziliśmy z jednego podwórka na drugie. Ale od razu uznaliśmy, że przestrzenie tych przedwojennych domów są dobrymi gospodarzami dla muzyki o konkretnym zabarwieniu historycznym, wręcz metafizycznym.
Kołysanka dla siostry
Dla Ani Karpowicz ważna była ponadto fascynacja twórczością Mieczysława Wajnberga, który urodził się i pierwszych 20 lat życia spędził w Warszawie. Z rodzinnego domu przy ulicy Żelaznej wyruszył we wrześniu 1939 roku na wojenną tułaczkę.
Czytaj więcej
Tomasz Konieczny został ranny podczas premiery na Festiwalu w Bayreuth i nie mógł dokończyć występu. W teatrach zdarzają się jednak takie wypadki.
W jego muzyce często pojawiała się Warszawa, w I Koncercie fletowym, który grywa Ania Karpowicz, jedna z części to walczyk z Kercelaka. „Kołysankę” napisał z kolei dla ukochanej siostry Esti, która zginęła w obozie w Trawnikach. Swojej małej córce opowiadał potem do snu „Przygody Mietka i Esti”, których akcja rozgrywała się w Warszawie.