Dopiero w lutym 1971 r. funkcjonariusze Komendy Dzielnicowej MO Śródmieście zatrzymali niesfornego pisarza. Wedle oficjalnej wersji „Wydział Kryminalny postanowił przeprowadzić przeszukanie mieszkania ob. Szpotańskiego, podejrzewając go o dokonywanie włamań do samochodów i kradzież teczek, książek oraz innych przedmiotów”. W mieszkaniu pisarza niczego podejrzanego nie znaleziono. Zaprotokołowano jednak treść kartki ze strofami „Szpota” dotyczącymi najpewniej końca kariery Władysława Gomułki i przyszłości Mieczysława Moczara:
Odchodzę towarzysze!
Nie trzeba mi doktora
Jest ojczyzna ludowa
beznadziejnie chora
I już jej nie pomogą na nic
żadne leki
Nie lekarza jej trzeba, lecz
silnej bezpieki
Kiedy więc ostatecznie
kreska na mnie przyszła,
Niech się do mego łoża
zbliży Ubeczysław.
Po rewizji pisarz miał złożyć skargę do szefa MSW gen. Franciszka Szlachcica. Agent „Ludwik” relacjonował: „Przypomniawszy fakt, że swego czasu nazwano go „alfonsem”, Szpotański dowcipnie formułuje pogląd: czyżby przekwalifikowanie mnie z osoby kupczącej kobietami na osobę handlującą kradzionymi towarami było jedyną korzyścią, jaką miałyby przynieść obecne, tak oczekiwane zmiany?”.
Szpotański dalej wiódł żywot barda, pracował też jako sekretarz u Zbigniewa Herberta. SB kontrolowała jego kontakty, otwierała korespondencję. Planowano nawet tajne przeszukanie mieszkania „Szpota” w celu wykradzenia nowych utworów. Wiosną 1973 r. funkcjonariusze prowadzący sprawę wnioskowali, by wsadzić pisarza do więzienia: „Ostatnie informacje, pochodzące z początku 1973 r., dowodzą, że Szpotański zajmuje nadal zdecydowanie wrogą postawę do ustroju socjalistycznego PRL, zajmując się nadal opracowywaniem paszkwilanckich tekstów. Nie podjął żadnej stałej pracy zawodowej, utrzymuje się głównie z paczek otrzymywanych z zagranicy oraz pomocy znajomych. Ponieważ agresywność wystąpień i wroga działalność polityczna J. Szpotańskiego przybiera szczególnie ostry charakter w okresie napięć i konfliktów społecznych, w związku z tym w takich okolicznościach wymaga on zatrzymania”.
Kolejne meldunki potwierdzały niepoprawność pisarza. Mjr Krzysztof Majchrowski informował: „w miesięczniku „Kultura” nr 10/325 z października 1974 wydawanym przez Instytut Literacki w Paryżu opublikowano na 13 stronach paszkwilancki utwór pt. „Caryca i zwierciadło”, w którym anonimowy autor Aleksander Oniegow w sposób karykaturalny przedstawia stosunki polityczne w ZSRR. Z materiałów (…) źródła „Watra” wynika, że autorem paszkwilanckiego utworu (…) jest krytyk literacki Janusz Szpotański”.
Publikacja w antysocjalistycznym wydawnictwie emigracyjnym spowodowała nasilenie działań operacyjnych SB wobec autora. Prócz podsłuchów i perlustracji korespondencji Szpotański miał być śledzony w celu dokładnego rozpracowania jego sposobu życia i kontaktów. W działania zaangażowano siatkę licznych agentów ze środowiska literackiego i najbliższego otoczenia pisarza. Wedle „planu przedsięwzięć operacyjnych” sporządzonego przez mjr. Szapałasa celem tych działań było „ustalenie, jaką drogą przekazał poemat na Zachód, udokumentowanie wrogiej działalności i wystąpienie do Biura Śledczego MSW o wszczęcie czynności przygotowawczych, celem przecięcia wrogiej działalności J. Szpotańskiego”.
Jednak wkrótce zainteresowanie pisarzem wyraźnie opadło i jego sprawę przekazano z Centrali do Wydziału III Komendy Stołecznej MO. Funkcjonariusze tej jednostki nie mieli predyspozycji do zajmowania się podobnymi sprawami, toteż rozpracowanie autora niemal zamarło. Finezję działań nowych „opiekunów” ilustruje rozmowa, jaką jeden z nich przeprowadził z dzielnicowym Możdżyńskim: „przedstawiłem Szpotańskiego jako osobę negatywnie ustosunkowaną do PRL, nieprzychylną do organów MO i SB. Nadmieniłem, że w przypadku popełnienia wykroczenia przez Szpotańskiego sprawę można skierować do Kolegium lub ukarać go mandatem. Możdżyński oświadczył, że ku temu jest pretekst, Szpotański ma psa, który powinien być szczepiony. Przedstawi mu, że wpływają do niego skargi, że pies bez opiekuna biega i w związku z tym może pogryźć osoby przebywające w danym rejonie. W przypadku braku świadectwa o szczepieniu Szpotańskiego można ukarać mandatem lub poprzez Kolegium”.
6 maja 1977 r. Szpotański został zatrzymany przez funkcjonariuszy SB u Jacka Kuronia. Przez następnych kilka godzin esbecy rozmawiali z nim w Pałacu Mostowskich. Jeden z nich napisał potem w notatce służbowej: „Szpotański czuje ogromną niechęć – czego nie ukrywał – do naszego ustroju, do władz państwowo-politycznych, do wszystkich zmian w życiu społeczno-politycznym. Z ironią podchodzi do wszystkich poczynań władz i wróży sukcesy opozycji, a przynajmniej na ustępstwa ze strony władz w wyniku działań grup opozycyjnych”.
Wkrótce potem „Szpot” wspólnie z blisko 400 innymi osobami podpisał petycję od Sejmu PRL w obronie aresztowanych członków KOR. Uczynił to, pomimo że nie ze wszystkimi z nich, szczególnie z Jackiem Kuroniem, był wówczas w najlepszych stosunkach. Szpotański usiłował też pomagać w tworzeniu siatki kontaktów KOR. Ale niedługo po zatrzymaniu go w Radomiu razem z Janem Lityńskim i Ewą Milewicz wycofał się. Spadek aktywności „Szpota” nie przerwał inwigilacji Służby Bezpieczeństwa i „dokumentowania jego działalności w celach procesowych”. Funkcjonariusze chcieli też „skompromitować figuranta w jego otoczeniu, a tym samym odsunięcia go od grona osób, pod których wpływem pozostaje”. Nadaremnie.
W czasach karnawału „Solidarności” Szpotański występował publicznie, już nie tylko w prywatnych mieszkaniach. 29 marca 1981 r. miał duży wieczór autorski na Uniwersytecie Warszawskim w rocznicę wydarzeń marcowych. Wedle meldunku SB „występ Szpotańskiego trwał około 40 min. w czasie którego recytował swoje utwory – paszkwile, m.in. „Balladę o Łupaszce”, fragmenty opery „Cisi i Gęgacze, czyli bal u prezydenta”. Na specjalne życzenie 130-osobowej grupy uczestników już poza programem przedstawił jeden ze swych najpopularniejszych paszkwili „Caryca i zwierciadło”. Wystąpienie Szpotańskiego spotkało się z wielkim aplauzem uczestników spotkania”.
Niezależna Fundacja Popierania Kultury Polskiej, w skład której wchodzili m.in. Antoni Libera, Marek Nowakowski, Piotr Wierzbicki, Jerzy Markuszewski, Seweryn Blumsztajn, Tomasz Burek, Michał Głowiński, Adam Michnik i Krzysztof Mętrak, wytypowała go do swojej pierwszej nagrody. W uzasadnieniu napisano: „Janusz Szpotański jest wybitnym satyrykiem, którego utwory polityczne rozpowszechniano początkowo w formie ustnej, a następnie kilka razy za granicą (w Instytucie Literackim w Paryżu) i w wydawnictwach niezależnych w kraju (w „Nowej”) zyskały popularność i uznanie w szerokich kręgach społeczeństwa. Jego utwory odznaczają się nie tylko wielkim poczuciem humoru i kunsztem artystycznym, lecz również głęboko przenikliwą analizą współczesnej rzeczywistości. Należy podkreślić, że Janusz Szpotański jest człowiekiem od wielu lat niezatrudnionym na żadnej posadzie, wolnym literatem, czerpiącym dochody wyłącznie z twórczości, lecz pozbawionym przywilejów przysługujących członkom Związku Literatów Polskich (...)”.
Kiedy w grudniu 1981 r. wprowadzono stan wojenny, pisarz został internowany. Proponowano mu zwolnienie w zamian za podpisanie lojalki. Wedle dokumentów SB „w dniu 17 grudnia br. kontynuowano rozmowę z przebywającym w zakładzie odosobnienia w Białołęce Januszem Szpotańskim, który odmówił podpisania oświadczenia o zaniechaniu szkodliwej działalności dla PRL i stwierdził, że dalsze prowadzenie rozmów w tej sprawie nie jest celowe”.
Pisarz był potem przetrzymywany w ośrodkach odosobnienia w Jaworzu i Darłówku, m.in. wspólnie z Jackiem Bierezinem i Stefanem Niesiołowskim. Ich celę nazywano wówczas „celą szyderców”. Wypuszczony na przepustkę w lipcu 1982 r. „Szpot” nie wrócił już do „internatu” ze względu na stan zdrowia. Wydany rok później „Szmaciak w mundurze” nie spotkał się z takim jak wcześniejsze utwory rezonansem. SB planowała nawet przeszukanie jego mieszkania, by skonfiskować rękopisy, ale ostatecznie z tego zrezygnowano. Kwestionariusz ewidencyjny kryptonim „Szpot” zamknięto w 1987 r., motywując to „zaniechaniem wrogiej działalności” przez figuranta.
Już w wolnej Polsce Janusz Szpotański wniósł o unieważnienie swojego wyroku za „Cichych i Gęgaczy”. Otrzymał je dwa lata przed śmiercią, w 1999 roku.