Promienny uśmiech goryla

Rwanda. Wschód słońca u stóp gór Virunga raczej nie kojarzy się z równikowym klimatem – chłodny, rześki, nasycony wilgocią porannej mgły zawisłej nieruchomo nad kroplami rosy. Krystalicznie czyste powietrze napełnia płuca ożywczym tlenem, zdmuchując spod powiek resztki snu

Publikacja: 25.09.2008 09:49

Goryl, choć groźny, jest wegetarianinem

Goryl, choć groźny, jest wegetarianinem

Foto: Corbis

Red

Zimno – i na równiku można zmarznąć, jeśli zawędrować odpowiednio wysoko. A Ruhengeri, niewielkie rwandyjskie miasteczko będące bazą wypadową dla turystów chcących zobaczyć legendarne górskie goryle, położone jest na wysokości 2400 m n.p.m. Wraz ze wschodem słońca na horyzoncie wyłaniają się szczyty nieodległych wulkanicznych stożków gór Virunga przebijających poszarpanymi szczytami zasłonę mgieł. Wspaniały, nieco nierealny widok.

Na dłuższą kontemplację czasu jednak nie ma, bo w Narodowym Parku Gór Virunga o godz. 8 odbywa się odprawa turystów, szczęśliwych posiadaczy pozwoleń na odwiedziny u górskich goryli. Mimo wręcz zaporowej ceny – 375 dolarów za kilkugodzinną wycieczkę w tajemnicze góry, w tym obserwację goryli ograniczoną przepisami do jednej godziny – pozwolenie trzeba rezerwować kilka miesięcy wcześniej. Populacja turystów wzrasta bowiem szybciej niż populacja człekokształtnych małp.

W strażnicy parku dzieleni jesteśmy na kilka grup – tyle, ile jest stad goryli, których obserwacja jest dozwolona. Po ośmiu turystów w każdej grupie. Limit dzienny ma chronić te dzikie zwierzęta przed nadmiernym oswajaniem się z człowiekiem.

Teraz każda ósemka instruowana jest przez swojego opiekuna, jak zachowywać się w parku, co można, a czego nie wolno robić. Tych „nie” jest dużo więcej. Na przykład podczas bezpośredniego spotkania nie należy patrzeć gorylowi w oczy, bo odbiera to jako wyzwanie do walki, zabronione jest też używanie lampy błyskowej w aparatach. Na ścianie strażnicy zawieszono dużą tablicę z rysunkami przedstawiającymi czyny zabronione, które zamaszyście przekreślono. Nie można śmiecić, krzyczeć, oddalać się od grupy. Na jednym z przekreślonych rysunków widnieje... para kochających się ludzi! Czyżby były precedensy?

W 1902 roku przez wulkaniczny masyw gór Virunga porośniętych gęstym deszczowym lasem przedzierał się kapitan niemieckiej armii Robert von Beringe. Celem ekspedycji była inspekcja terenów dzisiejszej Rwandy przydzielonych Niemcom podczas konferencji berlińskiej w 1885 r., kiedy to europejskie mocarstwa podzieliły między siebie Afrykę. Von Beringe miał między innymi poinformować tubylców, że stali się poddanymi niemieckiego cesarza Wilhelma. 17 października dostrzegł w dżungli sylwetki ogromnych czarnych zwierząt. Zastrzelił dwie duże małpy, odciął im głowy i dłonie, które po powrocie dostarczył do berlińskiego ogrodu zoologicznego. Okazało się, że tym samym odkrył nieznany do tej pory podgatunek goryla, nazwanego następnie na jego cześć Gorilla beringei.

W sumie znane są trzy podgatunki goryli: Gorilla gorilla, którego spotykamy na nizinach wschodnich od Kamerunu po Kongo, Gorilla graueri, który żyje na nizinach we wschodnim Kongu, oraz Gorilla beringei – goryl górski. Ten ostatni występuje w Afryce jedynie w dwóch miejscach: Parku Narodowym Bwindi w Ugandzie i w górach Virunga na granicy Rwandy i Konga.

O ile liczba goryli nizinnych wynosi kilkadziesiąt tysięcy, o tyle goryli górskich zaledwie 700. Znalazły się na progu wymarcia. Sławę, i prawdopodobnie ocalenie, goryle górskie zawdzięczają słynnej amerykańskiej badaczce Dian Fossey, która spędziła 20 lat w górach Virunga, walcząc o przetrwanie małp. Aby zdobyć zaufanie małp, naśladowała ich zachowanie – poruszała się na czterech kończynach, a podczas ich żerowania udawała, że tak samo żuje liście i łodygi roślin, którymi się odżywiały. Dzięki temu została zaakceptowana przez stado. Szczególna przyjaźń połączyła ją z młodym samcem imieniem Digit, który czasami obejmował ją ramionami i czule klepał po głowie. Ale Digit został zabity przez kłusowników, którzy obcięli mu dłonie i głowę. Z dłoni kłusownicy robili popielniczki dla turystów.

Wstrząśnięta tym zabójstwem Fossey postanowiła stworzyć działającą do dzisiaj Fundację Digita, której celem jest ochrona goryli.

W 1985 r. Fossey została w tajemniczych okolicznościach zamordowana, prawdopodobnie przez kłusowników, z którymi zaciekle walczyła. Zostawiła po sobie piękną książkę „Goryle we mgle”, która stała się też podstawą do nakręcenia słynnego filmu.

Z powodu krwawej wojny domowej w 1994 r. Rwanda przez blisko dziesięć lat była prawie niedostępna dla turystów. Dziś już nie widać jej śladów, ale rozwój kraju nie zawsze odbywa się bez wpływu na środowisko – uchodźcy powracający na swoje tereny najczęściej intensywnie eksploatują naturalne zasoby i często doprowadzają do dewastacji cennych lasów. Na szczęście góry Virunga otoczono ochroną jako park narodowy.

My do parku docieramy po przejechaniu przez okoliczne wioski i pola uprawne okalające ciasnym pierścieniem obszar chroniony. Granica jest wyraźna – tu kartofliska, tam unikatowa dżungla.

Zagłębiamy się ścieżką prowadzącą do miejsca zamieszkanego przez rodzinę goryli. Droga jest wąska, wycięta niczym korytarz w nieprzeniknionej gęstwinie równikowej zieleni. W niczym nie przypomina polskiego lasu – tu niemożliwy jest nawet krok w bok. Dwie godziny grzęźniemy w błotnistym gruncie rozbitym kopytami wędrujących tędy leśnych bawołów. Wreszcie zatrzymujemy się na komendę strażnika. Rozglądam się zdezorientowany trudem marszu przez chaszcze. W głowie trochę huczy, ciężko chwytam powietrze – w końcu znajdujemy się na tej samej wysokości co szczyty Tatr.

Strażnik wskazuje kępę gęstej zieleni. Z początku nie widzę nic specjalnego, poza tym, że szczyt splątanego zielska dziwnie się poruszał. I nagle dostrzegam kłąb czarnego futra szybko staczający się koziołkami po plątaninie skłębionych ciasno zarośli. Młody goryl! Jeszcze na tyle lekki, że mógł się swobodnie wspinać na krzewy – pod dorosłym osobnikiem łamałyby się gałęzie.

Goryle górskie żyją w grupach rodzinnych, którym przewodzi najstarszy, dominujący samiec. Zwykle ojciec większości dzieci. W czasie codziennych wędrówek w poszukiwaniu pożywienia, jeśli wybrana przez niego droga wymaga przejścia przez otwartą przestrzeń, pokonuje ją pierwszy, zawsze czujny i gotowy do obrony stada.

Kiedy około 15. roku życia samiec osiąga dojrzałość płciową, włosy na jego klatce piersiowej zanikają, a na grzbiecie część czarnego owłosienia siwieje, tworząc szeroki poprzeczny pas. Typowa grupa goryli górskich składa się ze „srebrzystogrzbietego”, kilku młodszych samców, które jeszcze nie osiągnęły dojrzałości płciowej, oraz z paru dojrzałych samic i ich dzieci w różnym wieku.

Potężny, nawet 200-kilogramowy przywódca otacza opieką członków rodziny. Matki powierzają mu podrośnięte dzieci, gdy potrzebują spokoju, by nakarmić noworodki. Młode zupełnie bezkarnie wchodzą wtedy na głowę, dosłownie i w przenośni, ojcu, który znosi to ze stoickim spokojem. Gdy jedna z matek umiera, „srebrzystogrzbiety” zajmuje się osieroconym malcem, nie inna samica.

Samce osiągające dojrzałość płciową opuszczają grupę i pozostają samotne, dopóki nie uda im się przekonać samic z innej grupy, by dołączyły do nich w celu utworzenia nowej rodziny. Przejście zawsze jest dobrowolne i to samica decyduje. Samice nigdy nie żyją samotnie. Jeśli odchodzą od jednej rodzinnej grupy, natychmiast przyłączają się do innej lub do samotnego, atrakcyjnego samca jeszcze bez zobowiązań.

Goryl jest wegetarianinem – zależnie od gatunku żywi się liśćmi, łodygami lub korzonkami. Zjada ich codziennie nawet 30 kilogramów. Stąd beczułkowata postura małpy, która musi zmieścić w żołądku pokaźną ilość pokarmu. Żerujące goryle przebywają dziennie dystans nie większy niż jeden, dwa kilometry. Ułatwia to odnalezienie ich w dżungli – wystarczy znać miejsce pobytu z poprzedniego dnia, na pewno będą niedaleko.

Zapominam natychmiast o zmęczeniu, gorączkowo, po omacku szukam aparatu. Chyba nie ma bardziej wzruszającego widoku niż bawiące się dziecko goryla. To jedyna małpa, która uśmiecha się jak człowiek, rozciągając usta od kosmatego ucha do ucha. Błyska białkami zaciekawionych oczu.

Po chwili do malucha dołącza dorosły osobnik – pewnie matka. Maluch gramoli się na jej grzbiet, gdzie czuje się najbezpieczniej. Strażnik rozgląda się badawczo, a po chwili wycina maczetą krzewy i pokazuje nowy kierunek obserwacji. Trudno w pierwszej chwili uwierzyć – kilka metrów ode mnie, między soczystymi łodygami siedzi... ogromny goryl ze srebrną pręgą na plecach. Szef stada we własnej osobie. Jak Budda z wydatnym brzuchem, właśnie chrupie trzymaną w ręku łodygę, sprawnie obłupując ją zębami ze zdrewniałych części. Nawet nie spojrzy na mnie.

Błyszcząca sierść kryje umięśnione ciało. Zwierzę, gdyby tylko chciało, jednym uderzeniem potężnej łapy z łatwością skręciłoby każdemu kark. W pewnym momencie goryl wstaje i rusza prosto na mnie! Ale bez złowrogich zamiarów – po prostu znalazłem się na jego ścieżce. Strażnik wydaje z siebie jakieś dziwne odgłosy, które zapewne w języku goryli znaczą „spokojnie stary, my tu tylko na chwilę”, a ja wciskam się w gęstwinę, by ustąpić z drogi potężnej małpie. Kolos przetacza się obok, niemal ocierając się o mnie. Zarazem jakby mnie nie zauważając – prawdziwy król dżungli. Po przejściu kilkunastu metrów przysiada na zadzie, rozgląda dookoła i sięga po kolejny pęd.

Godzina obserwacji mija szybko, czas na powrót.

Góry Virunga to bajecznie żyzna ziemia i zarazem najgęściej zaludniony obszar Afryki. W Rwandzie nie ma przemysłu, który dałby pracę rolnikom, z których każdy ma po dziesięcioro dzieci. Wzrost produkcji żywności może się odbyć tylko w jeden sposób – zwiększaniem areału. Tyle że po horyzont wszystkie zbocza górskie poza terenem parku zostały już zaorane. Pozostaje więc wykarczowanie pod uprawy tej resztki, która jeszcze została. Szansą ocalenia goryli jest... turystyka. Jak długo korzyści z przyjazdu turystów będą większe niż zysk z kartofli posadzonych na miejscu dżungli, tak długo te łagodne olbrzymy będą miały dom.

[i]w Internecie

[link=http://www.rwanda-gorillas.com" target="_blank]www.rwanda-gorillas.com[/link][/i]

Zimno – i na równiku można zmarznąć, jeśli zawędrować odpowiednio wysoko. A Ruhengeri, niewielkie rwandyjskie miasteczko będące bazą wypadową dla turystów chcących zobaczyć legendarne górskie goryle, położone jest na wysokości 2400 m n.p.m. Wraz ze wschodem słońca na horyzoncie wyłaniają się szczyty nieodległych wulkanicznych stożków gór Virunga przebijających poszarpanymi szczytami zasłonę mgieł. Wspaniały, nieco nierealny widok.

Pozostało jeszcze 96% artykułu
Kultura
Afera STOART: czy Ministerstwo Kultury zablokowało skierowanie sprawy do CBA?
Kultura
Cannes 2025. W izraelskim bombardowaniu zginęła bohaterka filmu o Gazie
Kultura
„Drogi do Jerozolimy”. Wystawa w Muzeum Narodowym w Warszawie
Kultura
Polska kultura na EXPO 2025 w Osace
Kultura
Ile czytamy i jak to robimy? Młodzi więcej, ale wciąż chętnie na papierze