"Rzeczpospolita": Bohaterami płyty są drony, które chcą zamienić ludzkość w posłuszne im drony niższego rzędu. Skąd ten pomysł?
Chris Wolstenholme: Mamy do czynienia z niespotykaną wcześniej próbą stworzenia globalnego społeczeństwa i przekształcenia go w masę, którą można dowolnie sterować. Jej potrzeby kreuje się po to, by zapewnić sobie zysk. Nie chcemy być częścią takiej cywilizacji. Innym niepokojącym zjawiskiem, które pozwala manipulować ludźmi, jest brutalizacja mediów. Nie ma już dobrych wiadomości, są tylko złe. Ekrany telewizorów ociekają krwią, pokazywany jest wróg. To wytwarza presję zagrożenia, co również pozwala łatwiej manipulować ludźmi.
A pan czuje się czasami dronem?
Zdarza się i nie jest to miłe. Ale mamy na to antidotum – muzykę, która daje wolność. Jesteśmy szczęściarzami, bo to, co robimy, jest naszą pasją. Cieszymy się teraz wielką popularnością, a kiedy wracamy do domu z tournée – mamy dużo wolnego czasu, który ja spędzam z żoną i dziećmi.
Nawet jeżeli czujemy się wolni, nie żyjemy na bezludnej wyspie. Działamy w sieci, którą tworzą globalne koncerny, internet, smartfony, komputery. Jak dużo poświęca pan czasu na ich używanie?
Nasza perspektywa jest inna. Internet nie służy tylko do pracy, lecz także do komunikacji z fanami. Kiedyś nie było takiej możliwości. Zespoły separowano od słuchaczy albo kontakt z nimi był pośredni. Wydawcy realizowali swoje strategie, a media filtrowały wiadomości zgodnie z własnymi potrzebami. Pamiętam to dobrze, bo kiedy dojrzewałem, nie mieliśmy dostępu do naszych idoli. Teraz my komunikujemy fanom to, co chcemy powiedzieć, oni zaś mogą to komentować, jak chcą, i kontynuować rozmowę, zadając pytania. Nikt nie jest uzależniony od mediów w absolutny sposób.
Unia Europejska wszczęła postępowanie przeciwko Google. Czuje się pan manipulowany albo śledzony przez duże korporacje działające w sieci?
To nie jest miłe, kiedy za każdym razem, dokonując transakcji albo korzystając z serwisów, musimy podawać imię, nazwisko, płeć, datę urodzenia i miejsce zamieszkania – ponieważ dane te nie zawsze pozostają poufne. Często duże koncerny handlują nimi. De facto sprzedają naszą tożsamość, a bywa, że intymność. Pojawia się też niebezpieczeństwo po naszej stronie – uzależnienia od ulubionych portali i bezsensownie częste sprawdzanie poczty elektronicznej. Tak jak każdy nałóg pochłania to wiele naszej energii i czasu. Osobiście rzadko korzystam z laptopów.