Powstał w 1928 roku, jako zespół Centralnego Domu Armii Czerwonej. Trudno uwierzyć, że w pierwotnym składzie było zaledwie ośmiu wokalistów, dwóch tancerzy, akordeonista oraz muzyk grający na bałałajce. Od początku jednak towarzyszył ludziom radzieckim wszędzie tam na placach komunistycznych budów i w żołnierskich garnizonach. A kiedy w 1933 roku zespół, który szybko przemieniał się w coraz liczniejszy chór, usłyszał Józef Stalin i bardzo mu się spodobał, żadna państwowa uroczystość nie mogła obejść się bez jego występu.
Symbolem bohaterstwa narodu radzieckiego Chór Aleksandrowa stał się w czasach II wojny światowej. Towarzyszył Armii Czerwonej dając na tyłach frontu setki koncertów, żołnierskie pieśni w jego wykonaniu nadawało radio, stanowiły tło dla kroniki i filmów propagandowych.
Nie można jednak chóru, który w nazwie uhonorował swego założyciela, zmarłego w 1946 roku Aleksandra Aleksandrowa (także kompozytora hymnu Związku Radzieckiego), sprowadzać do instytucji sprzęgniętej wyłącznie w oficjalną sowiecką politykę kulturalną. Chór Aleksandrowa szybko osiągnął najwyższy światowy poziom, kontynuując wspaniałe tradycje rosyjskiej chóralistyki, mającej korzenie – co brzmi nieco paradoksalnie – w muzyce cerkiewnej.
Dowodem najwyższego profesjonalizmu jest też fakt, że w czasie licznych podroży zagranicznych po całym świecie, przyjmowany był entuzjastycznie, zbierając najlepsze recenzje. Gdy w 1990 roku Roger Waters zorganizował w Berlinie koncert nawiązujący do upadku muru berlińskiego, a nawiązujący do legendarnego albumu Pink Floydów „The Wall” wśród wykonawców nie zabrakło też członków tego zespołu.
Rozpad Związku Radzieckiego i przemiany polityczno-ekonomiczne nie spowodowały perturbacji w działalności Chóru Aleksandrowa, bo też Rosjanie niezmiennie troszczą się o swe najważniejsze instytucje kulturalne. Sam zespół umiejętnie jednak dostosował się do nowych czasów, ideowość łącząc z chęcią zdobycia uznania u masowej widowni różnych krajów. Na ostatnich koncertach w Polsce Chór Aleksandrowa śpiewał więc m. in. „Hej, sokoły” czy „Brunetki, blondynki, ja wszystkie was dziewczynki”. W naszym kraju cieszy się bowiem nadal ogromną popularnością.