Warszawski sąd pod koniec marca, uznając argumenty prokuratury, przedłużył Katarzynie G., byłej już kasjerce z CBA, i jej mężowi areszt o trzy miesiące. Mają w nim pozostać do 27 czerwca. Jednak podejrzani już złożyli zażalenia. W jednym wniosków pojawił się argument zagrożenia koronawirusem – dowiedziała się „Rzeczpospolita".
To nie pierwszy taki przypadek, w którym obrońcy posługują się obawą przed zakażeniem Covid-19 swoich klientów osadzonych w zakładach karnych.
Afera z mankiem w funduszu operacyjnym CBA wybuchła w styczniu, kiedy wyszło na jaw, że cywilna pracownica CBA i jej mąż trafili do aresztu pod zarzutami przywłaszczenia mienia znacznej wartości. Sprawa wyszła na jaw przypadkiem tuż przed sylwestrem, kiedy po niewykorzystane środki z funduszu operacyjnego przyjechali konwojenci, by je zawieźć do banku. Wtedy okazało się, że kasa jest pusta, a pytana o pieniądze kasjerka miała powiedzieć, że „są święta i zajmuje się dziećmi" (tak podał „Puls Biznesu").
Katarzyna G. miała regularnie wyprowadzać gotówkę – chodzi rzekomo o ok. 5 mln zł, ale są to szacunki, a nie kwota ustalona na podstawie dowodów z CBA – m.in. chowając ją w reklamówce. CBA zapewniało, że żadnego manka w kasie nie ma, bo – to już wiadomo nieoficjalnie – udało się zająć konta w zakładach bukmacherskich męża kasjerki.