Kaczyński: Bieg wydarzeń przyznaje nam rację

Wywiad z Jarosławem Kaczyńskim, byłym premierem, prezesem Prawa i Sprawiedliwości

Aktualizacja: 09.01.2012 13:49 Publikacja: 09.01.2012 13:40

Jarosław Kaczyński

Jarosław Kaczyński

Foto: Fotorzepa, pn Piotr Nowak

Rozmawiają Jacek i Michał Karnowscy

Adam Lipiński, wiceprezes PiS, ogłosił w „Polsce the Times", że zagrożenie ze strony ziobrystów minęło. Nie za szybko?

To projekt moim zdaniem w istocie prywatny, chodzi głównie o interesy kilku osób, o ponowne wejście do Parlamentu Europejskiego. Inne cele są drugoplanowe. Nawet przejście do grupy eurosceptycznej odbyło się dopiero, gdy odnieśli klęskę w grupie Europejskich Konserwatystów i Reformatorów. Nie było tu przesłanek ideowych, lecz tylko czysto taktyczne.

Z punktu widzenia prawicy całe przedsięwzięcie jest nie do obrony – nawet gdyby przekroczyli 5 proc., to i tak w sumie obniżają tylko wyraźnie wynik prawicy. Podzielenie tych głosów, które otrzymaliśmy, daje łącznie znacznie mniej mandatów.  Nawet o jedną czwartą. To działalność szkodliwa i czysto prywatna.

Jacek Kurski wielokrotnie mówił, że chodzi mu o stworzenie drugiego płuca prawicy. Wskazywał, że dopóki były dwie partie po tej stronie, dopóty pojawiała się szansa przejęcia władzy w koalicji. A jedność wcale nie daje szans na wygraną, odwrotnie – wyklucza je.

To obliczenie oparte na pewnym złudzeniu. Przeświadczeniu, że w ten sposób można zdobyć więcej głosów niż zjednoczone Prawo i Sprawiedliwość. Nie ma żadnych racjonalnych przesłanek, by twierdzić, że PiS pozostawił poza sobą jakąkolwiek większą grupę elektoratu. Była już próba Marka Jurka, który przyciągnął 1 proc. wyborców. Była próba PJN – 2 proc. Jak widać, żadna grupa wyborców poza PiS nie pozostała. Tego nie ma. Można  wyłącznie elektorat dzielić.

To by znaczyło, że grupa głosująca na prawicę jest stała i zamknięta w sztywnych ramach?

Nie, można pozyskać nowych wyborców, ale dużo łatwiej w ramach Prawa i Sprawiedliwości. I to zrobimy.  Nawet wielu naszych krytyków twierdzi, że gdyby nie ostatni tydzień kampanii, mielibyśmy wynik lepszy o kilka procent, a więc w sumie wyraźnie lepszy niż w roku 2007.

Bo jak słychać ze strony kolejnych rozłamowców, to pana wina. Jest pan na tyle silny, że wszystko blokuje, a na tyle słaby, że niezdolny do przejęcia władzy. Ergo: nic się nie da zrobić dopóty, dopóki pan dominuje na prawicy.

Nie dziwię się, że to mówią. W ten sposób chcą ukryć czysto prywatny charakter tego przedsięwzięcia. To myślenie wyrasta z pewnego wtłaczanego ludziom do głowy, a nieprawdziwego przekonania, że cechą naturalną państw demokratycznych jest to, iż jedna partia rządzi jedną kadencję. A to nieprawda. Każdy, kto zna historię państw demokratycznych, wie, że jedna partia czasem rządzi i cztery kadencje albo – jak w Bawarii czy w innym sensie we Włoszech – przeszło dziesięć.  A dwie kadencje jednych rządów to zjawisko częste.

Ale wtedy partia opozycyjna zazwyczaj zmienia, po pierwszych przegranych wyborach, lidera.

Czasem zmienia, czasem nie. Różnie z tym bywało. Kohl najpierw przez lata przegrywał, potem miał cztery kadencje. Najważniejsze jest to, że w końcu w jakimś momencie dochodzi do zmiany władzy.

Rozmawiają Jacek i Michał Karnowscy

Adam Lipiński, wiceprezes PiS, ogłosił w „Polsce the Times", że zagrożenie ze strony ziobrystów minęło. Nie za szybko?

Pozostało 95% artykułu
Kraj
Podcast „Pałac Prezydencki”: Jak powstają zdjęcia, które przechodzą do historii?
Kraj
Polscy seniorzy: czują się młodziej niż wskazuje metryka, chętnie korzystają z Internetu i boją się biedy, wykluczenia i niedołężności
Kraj
Ruszył nabór wniosków o świadczenia z programu Aktywny rodzic.
Kraj
Kongres miejsc pamięci jenieckiej: dziedzictwo i strategie dla przyszłości
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Kraj
Poznaliśmy laureatów konkursu Dobry Wzór 2024