Z dyskusją o szczepieniach – podobnie jak w ogóle z dyskusją o epidemii – jest poniekąd zabawnie. Wciąż słychać, że ma być merytorycznie i naukowo, a jest skrajnie emocjonalnie. Gdy zaś ktokolwiek próbuje zadać któremuś z lekarskich autorytetów najbardziej nawet rzeczowe, ale sceptyczne lub po prostu niewygodne pytanie, choćby cytując wypowiedzi tego samego lekarza sprzed kilku miesięcy – ochota na dyskusję spada do zera. Sam widziałem, jak dr Szczeklik zablokował twitterowicza, który zapytał go, dlaczego jeszcze nie tak dawno przekonywał, że na pewno wystarczą dwie dawki szczepionki, a teraz przekonuje, że trzecia jest niezbędna. A przecież było to pytanie jak najbardziej zasadne.