Po przeczytaniu kilku artykułów i komentarzy zaczęłam się zastanawiać: czy dla wszystkich jest jasne, że dopalacze to narkotyki? "Rzeczpospolita" przekonuje, że tak. W artykule pt. Jak zatrzymać truciznę czytam, że za dopalacze trzeba ścigać jak za narkotyki, karać handlarzy grzywną, a młodzież ostrzegać. Z kolej Ewa Siedlecka w "Gazecie Wyborczej" przekonuje, że państwo z dopalaczami nie goniłoby w piętkę, gdyby nie karało za konsumpcję. Z drugiej strony dodaje, że biorą dopalacze, bo za to nic nie grozi, a gdy podczas łapanki zostaną przyłapani z twardymi narkotykami, odpowiedzialność karną mają jak w banku. Problem w tym, że dopalacze to narkotyki, młodzi biorą je, bo chcą odpłynąć. I szkoda, że nie tylko prawo miękko traktuje te tylko z nazwy miękkie substancje. Tylko nieliczni mówią wprost: dopalacze to syntetyczne narkotyki, tak samo niebezpieczne jak twarde.