Rocznica zaginięcia Emanueli Orlandi. Co łączy ze sprawą niemieckiego arcybiskupa?

Dokładnie 40 lat temu, 22 czerwca 1983 roku, 15-letnia Emanuela Orlandi, córka jednego z nielicznych, świeckich urzędników Watykanu, zniknęła z powierzchni ziemi. Nie wróciła do domu.

Publikacja: 22.06.2023 12:30

Emanuela Orlandi

Emanuela Orlandi

Foto: PAP/EPA

Orlandi, razem z rodzicami i czwórką rodzeństwa, należała do ekskluzywnej grupy 800 obywateli z paszportem watykańskim. Rodzina zamieszkiwała jeden apartament w czteropiętrowym domu w obrębie Watykanu. Dziadek Emanueli był stajennym na dworze Piusa XI. Jej ojciec Ercole przejął po nim posadę. Długo pełnił urząd sedarios, jednego z mężczyzn niosących papieża w lektyce. Kiedy archaiczny zwyczaj zlikwidowano, Ercole roznosił osobiście papieską korespondencję.

Zaginięcie Emanueli Orlandi: Trzy hipotezy

Feralnego dnia wieczorem nastolatka skończyła lekcję fletu w szkole muzycznej St. Apolinare w centrum Rzymu. Ostatni ślad prowadził na przystanek autobusowy, naprzeciwko gmachu włoskiego senatu. Tam nastolatka czekała na autobus do domu. Do dziś nie wiadomo, co się jej przytrafiło. W tym czasie Jan Paweł II kończył akurat wizytę w Polsce, wstrząsanej konwulsjami stanu wojennego. W dniu zaginięcia Emanueli spotkał się w Tatrach z Lechem Wałęsą, liderem zdelegalizowanej Solidarności, a na Wawelu z jej chwilowym poskromicielem, generałem Jaruzelskim. Tuż przed odlotem z Krakowa otrzymał informację o porwaniu. Po powrocie do Rzymu jako pierwszy upublicznił fakt zaginięcia nastolatki, za którą w międzyczasie przeczesano cały Rzym.

Czytaj więcej

Tajemnica Emanueli Orlandi. Nowy śledczy dostał „wolną rękę” i spotkał się z bratem zaginionej

Dwukrotnie włoska prokuratura podejmowała śledztwo. Po raz pierwszy, zaraz po uprowadzeniu. Trwało 15 lat, ale z braku dowodów zostało umorzone. Wznowiono je w 2008 roku. Spotkał je ten sam los, co poprzednie. W obydwu przypadkach Watykan odmawiał współpracy.

Watykan odmawiał współpracy z włoskimi śledczymi. Najbardziej spektakularnie uczynił to w latach 1990

Śledczy badali trzy hipotezy. W pierwszej nastolatka została uprowadzona jako zakładniczka za zwolnienie z więzienia tureckiego zamachowca na papieża Alego Agcy. Druga hipoteza zawiodła śledczych do mrocznych powiązań Watykanu z mafią. Emanuelę miała porwać rzymska Banda della Magliana której przewodził niejaki Renato de Pedis. Struktura powstała w połowie lat 1970, kiedy Italia po uszy pogrążyła się w kryzysie politycznym. Skorumpowani do cna politycy, policjanci i służby specjalne bardziej interesowały się zdławieniem nadciągającego lewicowego przewrotu w państwie niż walką z przestępczym podziemiem. Uprowadzenie Emanueli miało przymusić Watykan do „uczciwego” zwrotu wkładów, które mafiosi wpłacili na konta banku watykańskiego, a które przepadły jak kamień w wodę w wyniku bankructwa powiązanego z papieskim bankiem drugim bankiem katolickim św. Ambrożego. Jego prezes Roberto Calvi rok wcześniej skończył życie w londyńskich wodach Tamizy, powieszony sznurkiem do przęsła. Kilka lat po zniknięciu Emanueli Renato de Pedis zginął na ulicy w Rzymie w porachunkach mafijnych. Na wieczność bandyta trafił do sarkofagu w rzymskiej bazylice Saint Apollinare. Pochowki w kościele zarezerwowane są wprawdzie jedynie dla biskupów, ale w tym przypadku zgodę na pochowanie mafiosa w świętej ziemi wydał kardynał Ugo Poletti, zastępca papieża Jana Pawła II na diecezję rzymską. Jaką przysługę wyświadczył Renato de Pedis Kościołowi, pytali się śledczy. Odpowiedzi nie uzyskali. Watykan milczał.

Czytaj więcej

Przeszukanie cmentarza w Watykanie nie dało odpowiedzi

Trzecia hipoteza uprowadzenie wiązała się z przestępstwem seksualnym Największy specjalista od sprawy Orlandi, dziennikarz Pino Nicotri uważa, że do rozwiązania tajemnicy trzeba przyłożyć najprostszy klucz: „Powody zniknięcia są bardziej trywialne, niż nam się wydaje. Rozmawiałem z prokurator, która prowadziła śledztwo w pierwszej jego fazie. Margherita Gerunda była przekonana, że 15-latka została zamordowana, a wcześniej zgwałcona”, powiedział. Tej wersji wiarę dali także policjanci, którzy przesłuchiwali pierwszych świadków. Orlandi padłaby ofiarą klasycznego przestępstwa seksualnego, w którym zbyt łatwowierna ofiara okazuje zaufanie przyjaciołom rodziny, sąsiadom czy krewnym. Emanuela „została dostarczona watykańskiemu dygnitarzowi’, twierdzi Nicotri. O porwaniu dziewczyny na orgię i to w obrębie murów Watykanu przekonany był do końca życia długoletni naczelny egzorcysta Watykanu i konserwatywny duchowny Gabriele Amorth. Powołując się na archiwistę watykańskiego prałata Simeone Duca, duchowny twierdził, że dziewczyna „padła ofiarą kręgu, organizującego imprezy erotyczne” w rzymskiej centrali Kościoła.

Wszystkie tropy prowadziły do Watykanu

Za każdym razem powtarzał się jeden wątek: trop prowadzi za Spiżową Bramę. Ale Watykan odmawiał współpracy z włoskimi śledczymi. Najbardziej spektakularnie uczynił to w latach 1990. Wtedy nowa sędzia śledcza Adele Rando, poprzez ambasadora Włoch przy Watykanie skierowała prośbę o przesłuchanie wysokich kurialistów w charakterze świadków. Ambasador Watykanu przy rządzie włoskim Giuseppe Baldocci tylko potrząsnął głową, gdy pismo sędziny trafiło na jego biurko. Nie zawiódł się w swoich przypuszczeniach. Watykan odrzucił prośbę. W 1994 roku nieoczekiwane głos zabrał 80-letni kurialny kardynał Silvio Oddi. W rozmowie z dziennikarzami zdradził trochę sekretnych informacji, które usłyszał na korytarzach watykańskich. Jedna z nich dotyczyła obecności na trzecim i czwartym piętrze w Pałacu Apostolskim, obcej osoby, widzianej przez Ercole Orlandi, krótko przed porwaniem córki. Kiedy włoskie gazety zaczęły oblegać purpurata, znany z odwagi cywilnej Oddi nabrał wody w usta. Tłumaczył się przed dziennikarzami, że substytut (wiceszef) Sekretariatu Stanu, arcybiskup Giovanni Battista Re, nakazał mu milczenie. „To omerta, przysięga milczenia, jaką składają mafiosi”, twierdzi brat zaginionej Pietro Orlandi. I konkluduje: „Skoro Watykan w sprawie zaginięcia obywatelki własnego państwa odmawia współpracy z włoskim wymiarem sprawiedliwości, to musi mieć poważne powody, by tak czynić.”

Czytaj więcej

Zaginięcie dziewczyny sprzed niemal 40 lat. Watykan zbada sprawę

Ojciec Emanueli zmarł głęboko rozgoryczony postawą Watykanu, któremu przez całe swoje pobożne życie służył. Matka, dziś 93-latka, mieszka w tym samym mieszkaniu, co przed 40 laty. I do dziś wkłada do zewnętrznego zamka drzwi na noc klucz - na wypadek gdyby Emanuela wróciła do domu. Ale to brat Pietro od 40 lat wywiera presję, by Watykan ujawnił wszystko, co może przyczynić się do rozwiązania zagadki zniknięcia siostry. Wielokrotnie domagał się odtajnienia teczki zatytułowanej „Causa Orladni”, która spoczywała na biurku osobistego sekretarza papieża Benedykta XVI arcybiskupa Georga Gänsweina. Ale niemiecki hierarcha zaprzeczał jej istnienia.

Papież Franciszek nakazał wznowienie śledztwa ws. Emmanueli Orlandi

Sensacją niemal powiało więc, kiedy papież Franciszek oświadczył na początku tego roku, że powierzył watykańskiemu prokuratorowi Alexandro Diddi wznowienie śledztwa. Jest już ono prowadzone wspólnie z prokuraturą Rzymu. Dalsze wypowiedzi papieża dowodzą ponadto, że poddani w jego monarchii mają rozwiązać swoje języki. I udostępnić swoją wiedzę prokuratorom. Czyżby Watykan doby Franciszka opowiedział się za poszukiwaniem prawdy, poświęcają swoją dotychczasową rację stanu? I bierze na klatę nawet wpłynięcie na powierzchnię kolejnych brudnych intryg i mrocznych powiązań, o które tylko otarły się obydwa umorzone śledztwa?

Nieprzypadkowo decyzja papieża zapadła krotko po śmierci papieża-emeryta Benedykta XVI, który w roku zniknięcia Emanueli Orlandi plasował się jako szef Kongregacji Nauki Wiary na 3 miejscu w watykańskiej hierarchii, po papieżu i kardynale-sekretarzu stanu. I znał jak własną kieszeń wszystkie sekrety i tajemnice krążące po tamtejszych korytarzach i gabinetach. Po jego śmierci w sylwestrowy dzień ubiegłego roku depozytariuszem tych sekretów został jego osobisty sekretarz abp Gänswein. A ten właśnie otrzymał w Wiecznym Mieście wilczy bilet i z dniem 1 lipca musi opuścić Watykan. Koniec kariery dla 66-letniego bardzo ambitnego hierarchy, który spekulował o kapeluszu kardynalskim, stanowisku prefekta watykańskiej kongregacji, w najgorszym razie posadzie nuncjusza, wariantowo arcybiskupa w rodzinnych Niemczech musi dziwić. Decyzją Franciszka Gänswein musi wrócić do macierzystej diecezji w bukolicznym Freiburgu. Bez przydziału. To tak jakby prezesa wielkiej firmy wysłać do jednej z filii, by tam szkolił młodociany narybek. Marsowy papież wziął odwet za intrygi konserwatywnego Gänsweina, który po abdykacji Benedykta XVI (2013) aż do jego śmierci intrygował za plecami obydwu papieży, niezadowolony ze zbyt liberalnego kursu urzędującego argentyńskiego pontyfeksa.

Niewykluczone jednak, że banicja w góry Szwarcwaldu jest dla arcybiskupa tymczasowa. Wśród dobiegających w międzyczasie 90-tki kurialistów, którzy w roku zniknięcia Emanueli Orlandi pociągali w Watykanie ze sznurki, niemiecki „młodzieniaszek” w biskupich fioletach z twardym dyskiem mózgu zmarłego Benedykta jest praktycznie jedynym, który nie musi uskarżać się na neurologicznie podyktowane braki pamięci. I jeśli tylko zacznie współpracować ze śledczymi we wznowionym procesie, może liczyć na łaskę przebaczenia papieża, może nawet purpurę kardynalska, rzeczoną nuncjaturę czy przynajmniej arcybiskupi stolec w rodzimych Niemczech. Strategia, która pasowałoby do przebiegłego argentyńskiego papieża, rodem z zakonu jezuitów. I która dowodziłaby, że tam gdzie niebo splata się z ziemią, faktycznie sacrum musi łączyć się z profanum.

Kościół
Zaskakująca decyzja papieża Franciszka. Będzie miała wpływ na przyszłość Kościoła
Materiał Promocyjny
Z kartą Simplicity można zyskać nawet 1100 zł, w tym do 500 zł już przed świętami
Kościół
Papież w Belgii: Kościół musi prosić o przebaczenie za nadużycia wobec nieletnich
Kościół
Papież Franciszek przechodzi grypę. Odwołał zaplanowane spotkania
Kościół
Watykan podjął decyzję w sprawie objawień w Medziugorie
Materiał Promocyjny
Strategia T-Mobile Polska zakładająca budowę sieci o najlepszej jakości przynosi efekty
Kościół
Połowa mieszkańców kraju przybyła na mszę papieża Franciszka w Timorze Wschodnim