Prawdziwi przyjaciele Kijowa spotkali się w Paryżu

Emmanuel Macron zwołał do Paryża szczyt najważniejszych sojuszników europejskich, aby ratować bezpieczeństwo nie tylko Ukrainy, ale i samej Europy.

Publikacja: 17.02.2025 21:00

Dziedziniec Pałacu Elizejskiego w dniu szczytu europejskich przywódców na temat Ukrainy

Dziedziniec Pałacu Elizejskiego w dniu szczytu europejskich przywódców na temat Ukrainy

Foto: Reuters/Gonzalo Fuentes

Podsumowując trzydniową Konferencję Bezpieczeństwa w Monachium, „The New York Times” pisze o „fundamentalnej przepaści, jaka zaczyna dzielić sojusz atlantycki”. Przedstawiciele administracji Donalda Trumpa zaczęli bowiem wysyłać sygnały o możliwej zasadniczej redukcji amerykańskich wojsk w Europie. Miałoby to być konieczne, bo Waszyngton potrzebuje dodatkowych sił, aby bronić swoich interesów w Azji i Ameryce. Jedna z rozważanych koncepcji zakłada powrót do wizji Dwighta Eisenhowera, prezydenta USA z lat 1953–1961. W środku zimnej wojny zakładał on zasadniczą redukcję amerykańskich sił lądowych w Europie i oparcie gwarancji bezpieczeństwa NATO na arsenale jądrowym USA na Starym Kontynencie. Do takiego ruchu ostatecznie wówczas nie doszło. 

Dziś pierwszym sygnałem, że Trump może myśleć o powrocie do idei Eisenhowera, jest zapowiedź jego sekretarza obrony Pete’a Hegsetha, że Amerykanie nie wyślą swoich żołnierzy, aby wzmocnić ewentualną misję rozjemczą w Ukrainie. 

Czytaj więcej

Trump szachuje Europę. "Rozpoznanie bojem"

– Znaleźliśmy się w momencie zwrotnym bezpieczeństwa nie tylko Ukrainy, ale i Europy – powiedziała przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen tuż przed rozpoczęciem szczytu w Paryżu, w którym wzięli też udział przywódcy Polski, Niemiec, Włoch, Hiszpanii, Holandii oraz reprezentującej kraje skandynawskie i bałtyckie Danii. 

Polska weźmie udział w misji rozjemczej czy nie? Sprzeczne sygnały

Tuż przed odlotem z Warszawy Donald Tusk oświadczył, że inaczej niż Wielka Brytania i Francja, a także Szwecja i kraje bałtyckie – Polska nie zamierza wysłać swoich żołnierzy do Ukrainy. Ale czy jest to tylko stanowisko przejściowe, podyktowane nabierającą rumieńców kampanią wyborczą?

Jean-Noël Barrot, szef francuskiej dyplomacji, oświadczył, że trwają prace nad powołaniem misji rozjemczej „składającej się z trzech wielkich armii: francuskiej, brytyjskiej i polskiej”. Jego zdaniem to będzie gwarancja „trwałego pokoju w Ukrainie”. Być może sygnalizując, że w razie zwycięstwa Rafała Trzaskowskiego zmieni w sprawie udziału w misji w Ukrainie zdanie, Tusk napisał na swoim koncie X: „w drodze do Paryża przypominam sobie motto mojego rodzimego miasta Gdańska: ani w pośpiechu, ani wstydliwie”.

To jest w każdym razie wciąż wstępny etap realizacji idei, którą Macron lansuje od roku. Nie wiadomo, czy chodziłoby o wojska europejskie pozostające na tyłach linii frontu, za Ukraińcami, czy raczej o kontyngent międzynarodowy bezpośrednio nadzorujący linię rozjemczą. Nie jest też jasne, czy Amerykanie dostarczyliby kluczowe uzbrojenie, którym póki co nie dysponują Europejczycy. 

Czytaj więcej

Pete Hegseth w Warszawie ostrzega: Amerykanie nie muszą być w Europie na zawsze

Fundamentalne znaczenie ma też stanowisko Niemiec. Na parę dni przed wyborami do Bundestagu kanclerz Olaf Scholz pozostaje wstrzemięźliwy. Ale i on zapowiedział, że „Europejczycy nie pozwolą, aby Ukraina przestała być demokratycznym, suwerennym krajem, o której losie zapadają decyzje bez jej udziału”. Czy jednak jego najbardziej prawdopodobny następca, przywódca CDU Friedrich Merz zaangażuje niemieckie wojska do udziału w misji gwarantującej przestrzeganie pokoju? Na razie ogranicza się on do zapowiedzi, że wyśle do Ukrainy systemy rakietowe średniego zasięgu Taurus, których obsługa wymaga obecności na miejscu niemieckich żołnierzy. 

Donald Trump nie ma żadnego planu dla Ukrainy – uważa były ambasador USA przy NATO

Zabezpieczenie liczącego przeszło 1000 kilometrów rosyjsko-ukraińskiego frontu wymaga w każdym razie zasadniczego zwiększenia nakładów na obronę i produkcji uzbrojenia, w tym w szczególności amunicji. Wśród 32 (poza USA) sojuszników NATO wciąż tylko 23 przeznacza na obronę 2 proc. PKB. Trump naciska zaś na znacznie więcej.

Czytaj więcej

W Paryżu o Donaldzie Trumpie i Ukrainie. Dokąd zmierzamy?

Szczyt w Paryżu ma dać początek szerszemu procesowi spotkań na niższym szczeblu i zapewne z udziałem wszystkich krajów UE, który być może pozwoli przełamać to opóźnienie. W to przynajmniej wierzy prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski. Wezwał on do budowy „armii Europy” z udziałem wojsk ukraińskich. A więc zasadniczo coś na kształt alternatywy dla NATO. W Kijowie najwyraźniej uznano, że nie można już oprzeć bezpieczeństwa kraju wyłącznie na sojuszu ze Stanami Zjednoczonymi i konieczny jest alternatywny partner: Europa. 

Innym wielkim wyzwaniem, przed jakim stanęli uczestnicy paryskiego szczytu, jest rozpoznanie, jaki tak naprawdę Trump ma plan wobec Ukrainy. – Tym, którzy szukają takiego planu, zalecam podejście do sprawy z dystansem: takiego planu obecna amerykańska administracja nie ma – powiedział na Konferencji Bezpieczeństwa w Monachium Douglas Lute, ambasador USA przy NATO w latach 2013–2017, a wcześniej doradca ds. wojny w Iraku i Afganistanie prezydentów George’a W. Busha i Baracka Obamy. 

Podsumowując trzydniową Konferencję Bezpieczeństwa w Monachium, „The New York Times” pisze o „fundamentalnej przepaści, jaka zaczyna dzielić sojusz atlantycki”. Przedstawiciele administracji Donalda Trumpa zaczęli bowiem wysyłać sygnały o możliwej zasadniczej redukcji amerykańskich wojsk w Europie. Miałoby to być konieczne, bo Waszyngton potrzebuje dodatkowych sił, aby bronić swoich interesów w Azji i Ameryce. Jedna z rozważanych koncepcji zakłada powrót do wizji Dwighta Eisenhowera, prezydenta USA z lat 1953–1961. W środku zimnej wojny zakładał on zasadniczą redukcję amerykańskich sił lądowych w Europie i oparcie gwarancji bezpieczeństwa NATO na arsenale jądrowym USA na Starym Kontynencie. Do takiego ruchu ostatecznie wówczas nie doszło. 

Pozostało jeszcze 87% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Konflikty zbrojne
Rosja–USA w Arabii Saudyjskiej – z dużej chmury mały deszcz
Konflikty zbrojne
Rusłan Szoszyn: Kolonizacja Ukrainy – czas start
Konflikty zbrojne
Rosja zaatakuje NATO? Gen. Leon Komornicki ostrzega: To ostatni dzwonek, mamy pięć lat
Konflikty zbrojne
Wilders o holenderskich żołnierzach na Ukrainie: Mamy w kraju Ukraińców, wyślijmy ich
Konflikty zbrojne
Umowa Stany Zjednoczone-Ukraina. "The Telegraph": Oto czego nie podpisał Wołodymyr Zełenski