– Oni szykują grupy piechoty zmotoryzowanej i lekkiej (bez wsparcia broni pancernej – red.): pojazdy typu buggy, motocykle. (Atak) może zacząć się w najbliższym czasie, nie mówimy już o tygodniach, ale oczekujemy go z dnia na dzień – powiedział rzecznik ukraińskiego zgrupowania na południu Władisław Wołoszyn.
Zagrożony jest niezbyt aktywny obecnie odcinek frontu w zaporoskich stepach, na południe od Orechiwa. Ale podobnie alarmujące informacje napływają z okolic Czasiw Jaru, gdzie obrońcy od kwietnia blokują rosyjski marsz na zachód z Bachmutu.
– Widzimy te wszystkie starania wroga, próby, by znów zebrać siły w uderzeniowy kułak. Powstaje takie wrażenie, że z jakiegoś powodu spieszą się. Bo to wszystko jest dość nielogiczne. Jeśli uważają, że mają przewagę w artylerii, we wszystkim, to po co bez przerwy rzucają do ataku małe grupy (piechoty). One idą naprzód, próbują wykryć nasze stanowiska, umierają, dostają się do niewoli – opisywał obecną sytuację jeden z żołnierzy 5. samodzielnej brygady kijowskiej, która broni się w tym rejonie.
Głównym celem rosyjskich szturmów pozostaje Kurachowe
Jednocześnie jednak ani na chwilę nie ustają walki na północny zachód od Doniecka. Po zdobyciu na początku września Wuhłedaru, a pod koniec października Sełydowego sytuacja obrońców w tym rejonie stała się bardzo trudna.
Rosjanie próbują odrzucić ich, by umocnić swe pozycje przed atakiem na znajdujący się na północ od nich Pokrowsk – duży węzeł komunikacyjny i hub ukraińskiej armii. Ze stepów zajmowanych przez Rosjan jest już tylko 9 kilometrów do granicy kolejnego obwodu ukraińskiego – dniepropietrowskiego. Walki tutaj toczą się na froncie o długości ok. 30 km – od podejść do Pokrowska do Kurachowego.