Po zamachach na Ismaila Haniję i Fuada Szukra Bliski Wschód coraz bliżej wielkiej wojny

Zamachy na lidera Hamasu w Teheranie oraz dowódcy Hezbollahu w Bejrucie dowodzą, że Izrael jest gotów do gry o najwyższą stawkę.

Publikacja: 31.07.2024 18:26

Niemal równoczesne akcje zbrojne eliminujące prominentnych wrogów państwa żydowskiego, stanowią prze

Niemal równoczesne akcje zbrojne eliminujące prominentnych wrogów państwa żydowskiego, stanowią przełom nie tylko w wojnach prowadzonych przez Izrael z Hamasem i Hezbollahem, ale w konflikcie z Islamską Republiką Iranu.

Foto: AFP

Zwykły zgiełk we wtorkowy wieczór w Dahiji, południowej dzielnicy Bejrutu pilnie strzeżonej przez bojowników Hezbollahu, zakłóciła potężna eksplozja.

Pod gruzami jednego z budynków odnaleziono wkrótce ciało Fuada Szukra, dowódcy Hezbollahu, który miał przygotować atak na Madżdal Szams na okupowanych Wzgórzach Golan. Na boisku piłkarskim zginęło tam kilka dni wcześniej 12 dzieci i nastolatków, izraelskich Druzów. To odwet Izraela, do którego przyznała się izraelska armia.

Kilka godzin później w Teheranie eksplozja nastąpiła w rezydencji w której znajdował się Ismail Hanija, szef Hamasu. Na ten temat izraelskie władze milczą, chociaż jest tajemnicą poliszynela, że tego rodzaju akcję w stolicy Iranu mógł przeprowadzić jedynie izraelski wywiad.

Ali Chamenei grozi: Kara będzie sroga

Jak zresztą wiele innych zamachów w ostatnich latach, głównie na irańskich naukowców jądrowych. W Iranie wszystko było jasne. Irańska agencja Tasnim, podlegająca Gwardii Rewolucyjnej, poinformowała, iż w rezydencję, w której ulokowano Haniję, uderzył „obiekt latający”. Nieco wcześniej Haniję gościł ajatollah Ali Chamenei, najwyższy przywódca Iranu.

– Reżim syjonistyczny zamordował naszego gościa. Będzie za to sroga kara – zagroził w środę Chamenei.

Odwet jest więc nieunikniony. Co się stanie później, zależy od sposobu, w jaki Iran postanowi się zemścić, a także odpowiedzi Izraela. Spirala została już uruchomiona.

Dwa równoczesne ataki to przełom w konflikcie z Iranem

Niemal równoczesne akcje zbrojne eliminujące prominentnych wrogów państwa żydowskiego, zwłaszcza zamach w samym sercu irańskiej stolicy, stanowią przełom nie tylko w wojnach prowadzonych przez Izrael z Hamasem i Hezbollahem, ale w konflikcie z Islamską Republiką Iranu.

Pieczę nad oboma tymi terrorystycznymi organizacjami sprawuje irański reżim ajatollahów. Wraz z jemeńskimi Huti oraz licznymi antyizraelskimi siłami w Iraku czy Syrii tworzą tzw. oś oporu, której deklarowanym celem jest utworzenie państwa palestyńskiego „od morza do rzeki”, czyli Morza Śródziemnego na zachodzie do Jordanu na wschodzie.

Ostatnie zdjęcie Haniji w Teheranie zostało zrobione właśnie na wystawie przedstawiającej proirańskie organizacje walczące z Izraelem. Na fotografii widnieje w towarzystwie szefa Islamskiego Dżihadu Zijada an-Nachali.

Ismail Hanija musiał umrzeć

Hanija stał od 2017 roku na czele politycznego biura Hamasu. Karim Khan, prokurator Międzynarodowego Trybunału Karnego, domagał się wydania dla niego nakazu aresztowania i osądzenia za zbrodnie popełnione przez Hamas. W USA nazywany był „globalnym terrorystą”.

Był także głównym animatorem negocjacji Hamasu z Izraelem w sprawie porozumienia o zawieszeniu broni i uwolnienia zakładników. Irańska telewizja poinformowała już, że zostaną zawieszone na wiele miesięcy.

Mieszkający niemal na stałe w luksusowych warunkach w Katarze Hanija przybył do Teheranu we wtorek na uroczystości inauguracji nowego prezydenta Iranu. Fetowany w irańskim parlamencie był żywym symbolem walki Palestyńczyków. W Izraelu traktowany był od dawna jako „chodzący trup”. Mosad nie zdecydował się jednak na jego uśmiercenie w Katarze, z którym Izrael utrzymuje poprawne relacje.

Wybrano Teheran i to w chwili, gdy napięcie na Bliskim Wschodzie sięga apogeum. Izraelskie władze zdawały sobie doskonale sprawę, że zabicie Haniji w takim miejscu grozi odwetem, od którego już blisko do pełnoskalowej wojny w regionie. Zagadką pozostaje, czy Teheran został wybrany z premedytacją, aby sprowokować irańskie władze do nieobliczalnych działań, czy też uznano, że właśnie w Teheranie najłatwiej było przeprowadzić zamach.

Wybór należy do Teheranu

Tak czy owak, Teheran ma obecnie do wyboru bezpośredni atak na Izrael z własnego terytorium lub też ograniczenie rewanżu do działań swych sojuszniczych organizacji w regionie, zwłaszcza Hezbollahu.

Czytaj więcej

Na Izrael czeka jeszcze groźniejszy przeciwnik

– To, co się stało w Teheranie, jest wielkim upokorzenie dla Iranu. Izrael był tego w pełni świadom. Było też jasne, że ajatollahowie zdecydują się na jakiś rodzaj odwetu. W Izraelu panuje jednak przekonanie, że kraj jest świetnie przygotowany do obrony przed wszelkimi atakami – mówi „Rzeczpospolitej” Richard Dalton, były brytyjski ambasador w Iranie.

Nie wyklucza, że Iran postara się uniknąć działań grożących wielką wojną w obawie, że wezmą w niej udział Stany Zjednoczone, co skończy się klęską republiki islamskiej. Amerykański sekretarz obrony Lloyd Austin zapowiedział już zresztą, że USA staną w obronie Izraela.

– Można byłoby sądzić, że właśnie na sojusznikach Iranu spoczywa obowiązek egzekucji odwetu na Izraelu. Wszystko zmienia jednak zamach na Haniję, właśnie w irańskiej stolicy. Niczego nie można wykluczyć, nawet wojny na szeroką skalę – mówi „Rzeczpospolitej” Hugh Lovatt, ekspert European Council on Foreign Relations.

Sporo wskazuje jednak na to, że w konfrontacji Izraela z Iranem dojść może do powtórki z kwietnia tego roku. W odwecie na izraelski atak na irański konsulat w Damaszku, gdzie zginęło dwu irańskich generałów, Iran skierował w kierunku Izraela rój rakiet i dronów, dbając przy tym o to, aby nie wyrządziły większych szkód. Spora część została zestrzelona przez siły USA w regionie oraz innych sojuszników państwa żydowskiego.

Najważniejsze to zniszczyć Hezbollah

 – Obawiam się, że po spodziewanej nowej wymianie ciosów pomiędzy Izraelem a jego wrogami nastąpi powrót do stanu wojny na wyniszczenie z Hezbollahem. Zapobiec temu można jedynie poprzez znaczne osłabienie zdolności militarnych Hezbollahu, co wymaga zmasowanego ataku na ich pozycje, zwłaszcza składy rakiet. Celem powinien być także matecznik Hezbollahu w Bejrucie – mówi „Rzeczpospolitej” prof. Efraim Inbar, szef Jerusalem Institute for Strategic Studies (JISS).

Przygotowuje właśnie artykuł dla izraelskiej prasy na ten temat, zdając sobie sprawę z tego, że rząd Beniamina Netanjahu nie zdecyduje się na taki krok. Jego zdaniem rząd nie powinien kierować się obiekcjami Waszyngtonu w tej sprawie.

Propozycje prof. Inbara są zgodne z oczekiwaniami 62 proc. żydowskich obywateli Izraela domagających się ataku z „pełną siłą” na Hezbollah. Taki był wynik czerwcowego sondażu Jewish People Policy Institute, a więc jeszcze przed sobotnim atakiem na boisko w Madżdal Szams i śmiercią Ismaila Haniji

Zwykły zgiełk we wtorkowy wieczór w Dahiji, południowej dzielnicy Bejrutu pilnie strzeżonej przez bojowników Hezbollahu, zakłóciła potężna eksplozja.

Pod gruzami jednego z budynków odnaleziono wkrótce ciało Fuada Szukra, dowódcy Hezbollahu, który miał przygotować atak na Madżdal Szams na okupowanych Wzgórzach Golan. Na boisku piłkarskim zginęło tam kilka dni wcześniej 12 dzieci i nastolatków, izraelskich Druzów. To odwet Izraela, do którego przyznała się izraelska armia.

Pozostało 92% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Konflikty zbrojne
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 928
Konflikty zbrojne
Strzelanina na granicy Izraela z Jordanią. Trzech Izraelczyków zabitych
Konflikty zbrojne
Wołodymyr Zełenski przygotował plan pokojowy. Poznają go trzy osoby
Konflikty zbrojne
Czy uderzenie na obwód kurski uchroniło Ukrainę przed katastrofalnym scenariuszem?
Materiał Promocyjny
Aż 7,2% na koncie oszczędnościowym w Citi Handlowy
Konflikty zbrojne
Szefowie CIA i MI6: Ład światowy zagrożony. Nie było tak od zimnej wojny
Materiał Promocyjny
Najpopularniejszy model hiszpańskiej marki