– Ukraina żyje i ma się dobrze – równo rok temu, w grudniu 2022, zapewniał prezydent Wołodymyr Zełenski w czasie swej pierwszej od wybuchu wojny, zaskakującej wizyty w Waszyngtonie (i w ogóle pierwszej zagranicznej).
Podczas triumfalnego pobytu, gdy każdy amerykański polityk chciał się z nim sfotografować, podarował Kongresowi ukraiński sztandar z Bachmutu, zajadle bronionego przed rosyjskimi atakami. Pół roku później miasteczko zajęli jednak agresorzy.
Tak zaczynał się 2023 rok na wojnie i tak przebiegał.
Potop jako broń
Ukraińska armia straciła Bachmut i pobliski Soledar. Długo oczekiwana, wielokrotnie zapowiadana kontrofensywa utknęła w ciężkich walkach na tzw. linii Surowikina, nie doprowadzając do niczego poza stratami.
Wróg bowiem również się do niej przygotował, ostrzeżony mnóstwem artykułów prasowych i równie licznymi wypowiedziami zachodnich polityków. Na początku czerwca Rosjanie wysadzili w powietrze zaporę kachowską, topiąc wszystko w dolnym biegu Dniepru, zabijając setki mieszkańców (oraz swoich żołnierzy), niszcząc miasteczka i wioski.