– Nikt z wojowników Grupy nie zamierza iść szlakiem hańby. Dlatego nie będą podpisywać kontraktów – oświadczył Jewgienij Prigożyn.
Rosyjskie Ministerstwo Obrony zażądało, by do 1 lipca wszystkie „oddziały ochotników” walczące po stronie Rosji przeciw Ukrainie podpisały kontrakty bezpośrednio z resortem, podporządkowując się mu.
Czytaj więcej
"Znajdziemy rozwiązanie, ale w żadnym wypadku nie podpiszemy kontraktu" - oświadczył założyciel Grupy Wagnera, Jewgienij Prigożyn, sprzeciwiając się decyzji ministra obrony Rosji, Siergieja Szojgu.
Pierwszy zgłosił się oddział Ahmat należący do wodza Czeczenii Ramzana Kadyrowa.
Lata konfliktu między Prigożynem a Szojgu
Od tego czasu, prawie codziennie resort obrony informuje o kolejnych, które – podpisując kontrakty – faktycznie poddają się jego woli. Liczba tych formacji zaczęła budzić zdziwienie ekspertów, nikt wcześniej nie przypuszczał, że jest ich aż kilkanaście. – Obecnie wszystkie duże rosyjskie korporacje biznesowe posiadają jakieś formacje wojskowe, które często wykorzystywane są przeciw Ukrainie – tłumaczy niezależny rosyjski historyk i politolog Nikołaj Pietrow. Największa jednak – Grupa Wagnera – kategorycznie odmówiła. – Status („oddziałów ochotniczych”) należy doprowadzić do porządku zgodnie ze zdrowym rozsądkiem, z ustaloną praktyką i prawem – tym razem Władimir Putin stwierdził, że Wagner powinien się podporządkować ministerstwu. Prawo wymienił na samym końcu, prawdopodobnie dlatego, że najemnictwo jest w Rosji karane więzieniem.