2 marca ubiegłego roku Rada Unii Europejskiej przyjęła pakiet restrykcji wymierzonych w Białoruś. Powodem była pomoc reżimu w Mińsku dla rosyjskiej armii, atakującej Ukrainę, a wśród towarów, których eksport zablokowano, znalazły się m.in. wyroby tytoniowe, produkty naftowe, nawozy mocznikowe oraz produkty z drewna. Ta ostatnia pozycja musiała najbardziej zaboleć Aleksandra Łukaszenkę. Chodzi o to, że lasy zajmują ok. 39 proc. terytorium Białorusi, w związku z czym jest ona potentatem produkcji drzewnej w Europie.
Czytaj więcej
ABW zna personalia Rosjan, którzy groźbą próbowali wymusić od polskiej spółki sprzedaż jej zagranicznych aktywów. Ekspert: to akcja rosyjskiej agentury.
Eksport takich produktów z Białorusi do Polski nie został jednak całkowicie zastopowany. Tak wynika z odpowiedzi na interwencję posłanki niezrzeszonej Hanny Gill-Piątek.
Wyłapują w kontrolach
O tym, że zdarzają się próby ominięcia sankcji, napisał jej szef Krajowej Administracji Skarbowej Bartosz Zbaraszczuk. „Od chwili wejścia w życie sankcji na drewno pochodzące z Białorusi dokonano 80 zatrzymań przesyłek budzących wątpliwości lub naruszających nałożone sankcje. W 44 przypadkach przekazano zebrany materiał dowodowy celem wszczęcia postępowania w sprawie naruszenia sankcji. Przekazanie następowało do prokuratur rejonowych” – napisał jej, choć zastrzegł, że kontroli było dużo więcej. „Krajowa Administracja Skarbowa (16 urzędów celno-skarbowych) przeprowadziła 1965 kontroli pochodzenia drewna przywożonego do UE w procedurze dopuszczenia do obrotu oraz w procedurze tranzytu” – wyjaśnił.
– Z jednej strony rząd chwali się szczelnością granic i twierdzi, że zbudowane naprędce ogrodzenie jest wyjątkowo skuteczne, z drugiej strony te zakazy łatwo omija krwawe drewno z Białorusi – komentuje Hanna Gill-Piątek.