– Kiedy idziesz na pozycje, do okopów, nie masz nawet 50 procent szans, że wyjdziesz stamtąd (żywy). To raczej jest 30 na 70 – mówi dziennikarzowi „Kyiv Independent” ukraiński żołnierz walczący w obronie miasta.
W Ukrainie coraz natarczywiej pytają, po co broniona jest miejscowość niemająca z punktu widzenia wojska dużego znaczenia. Ósmy miesiąc trwają o nią zajadłe walki, w których rosyjska armia poniosła ogromne straty. Ale ukraińska krwawi równie mocno.
– W tym momencie pozostawanie w Bachmucie jest czysto polityczną decyzją. W walkach ulicznych straty obrońców zaczynają być podobnie do atakujących. Wycofanie się na nowe linie obrony, co zmusiłoby Rosjan do atakowania poprzez nieosłonięte niczym pola wydaje się rozsądną decyzją – stwierdził jeden z włoskich analityków wojskowych.
Czytaj więcej
Rosyjska doktryna wojskowa „legła w gruzach” - ocenił gen. Waldemar Skrzypczak, były dowódca Wojsk Lądowych. Jego zdaniem „rosyjskie przełamania ukraińskiej obrony są nieznaczące, a w skali operacyjnej - żadne”.
Jednak, jak poinformowała administracja prezydenta Ukrainy, to ukraińscy dowódcy „opowiedzieli się za kontynuowaniem operacji obronnej i wzmocnieniem naszych pozycji w Bachmucie”. Na naradzie u Wołodymyra Zełenskiego był dowódca armii gen. Wałerij Załużny oraz dowódca wojsk lądowych i jednocześnie dowódca Zgrupowania Chortyca gen. Ołeksandr Syrśkyj. Ten ostatni w weekend – drugi raz w ciągu tygodnia – był w bronionym mieście i sprawdzał stan obrony.