Druga wojna krymska Putina

Seria ukraińskich ataków na półwysep mocno uderzyła rosyjskiego prezydenta, dla którego Krym jest podstawą popularności w nacjonalistycznym społeczeństwie.

Publikacja: 18.08.2022 03:00

Druga wojna krymska Putina

Foto: AFP

Czytaj więcej

Ukraińcy zaatakowali bazę wojskową na Krymie? "Rzeczpospolita" o eksplozjach na lotnisku Saki

– To jest mocny cios przede wszystkim w psychikę Putina, ale i w jego społeczny wizerunek supersilnego, pewnego i mądrego przywódcy. (…) A Ukraina dopiero zaczyna wykrywać politycznie bolesne punkty Kremla – uważa kijowski socjolog Wiktor Nebożenko.

Czytaj więcej

Nieoficjalnie: Ukraina przyznaje się do trzech ataków na Krymie

Najpierw 9 sierpnia wyleciało w powietrze lotnisko lotnictwa rosyjskiej Floty Czarnomorskiej w Sakach koło Eupatorii. We wtorek seria eksplozji wstrząsnęła okolicami miejscowości Dżankoj na północy półwyspu: wyleciał w powietrze magazyn amunicji, eksplodowała stacja transformatorowa, a w końcu okazało się, że została uszkodzona pobliska linia kolejowa. Wieczorem wybuchy wstrząsnęły kolejnym lotniskiem Floty Czarnomorskiej, tym razem w Gwardiejsku, 10 km na północ od Symferopola.

„Już po Nowofediriwce (ataku w Sakach – red.) uprzedzano was: nie zostawajcie, jak najszybciej wyjeżdżajcie. A wy musieliście czekać na Dżankoj” – napisał do Rosjan na Facebooku przewodniczący Medżlisu Tatarów Krymskich Refat Czubarow.

Mimo iż wojna z Ukrainą dotychczas zepsuła sezon wypoczynkowy na Krymie, to jednak na tamtejsze plaże przyjechały setki tysięcy urlopowiczów z Rosji. Wbrew temu, co sądzi Czubarow, panika wybuchła wśród nich już po pierwszym ukraińskim ataku. Pod wieczór 9 sierpnia w korku, który zablokował most Krymski prowadzący nad Cieśniną Kerczeńską do Rosji, stało około 36 tys. samochodów.

Wyjeżdżali nie tylko wystraszeni urlopowicze, ale i rodziny funkcjonariuszy okupacyjnych władz: cywilnych i wojskowych. – Ewakuacja odbywa się w historycznym tempie (…) Okupacyjne władze próbują utworzyć coś w rodzaju „elitarnego korytarza”, którym zamierzają wywozić tych, których uważają za najcenniejszych – opisuje sytuację przedstawicielka sztabu ukraińskiej Grupy Południe Natalia Humeniuk.

Sytuacja powtórzyła się po eksplozjach koło Dżankoju. W pierwszej fali uciekinierów most zatkało prawie 39 tys. samochodów. W dodatku policja zaczęła rewidować wszystkie maszyny wjeżdżające w pobliże mostu.

Połączenie kolejowe z Rosją zostało zerwane z powodu uszkodzenia torów koło Dżankoju. Koszt taksówki z Symferopola do Władisławiwki (pierwszej stacji, do której dojeżdżają pociągi z Rosji) podskoczył trzykrotnie.

– Rosyjska klasa średnia (głównie ona korzysta z wypoczynku na półwyspie – red.) (…) nagle zrozumiała różnicę między „operacją specjalną” a wojną przeciw Ukrainie. (…) Po raz pierwszy Ukraina za pomocą wojskowych metod przebiła się do uczuć i mózgów wystraszonych Rosjan, niwelując wpływ wszechpotężnej kremlowskej propagandy – uważa Nebożko.

Na razie media podległe Kremlowi w ogóle nie przyznają, by półwysep zaatakowali Ukraińcy. Propagandowe uniki wskazują, że Kreml nie wie, co ma robić.

Dotychczas aneksja półwyspu w 2014 r. stanowiła podstawę ludowej popularności Władimira Putina. Po oskarżeniach o sfałszowanie wyborów prezydenckich (a wcześniej parlamentarnych) i fali protestów w latach 2010–2011 agresja na Ukrainę w 2014 r. zapewniła mu rekordową popularność. Po kolejnych, w 2018 r., Krym stał się „ziemią świętą” (jak mówił o nim sam Putin). Jednym z argumentów prezydenta, którym przekonywał o konieczności zaatakowania Ukrainy, było to, że Kijów po wejściu do NATO odbierze półwysep siłą.

Ale „specjalna operacja wojskowa” przeciw Ukrainie zaczęła się przeciągać i negatywnie wpływać na popularność Putina. „Według socjologicznych badań prowadzonych przez FSO (służbę ochrony Kremla – red.) jedynie 27 proc. pytanych mówi, że wyłącznie Putin może być prezydentem. To jest prawdziwy wskaźnik jego poparcia” – pisze jeden z internautów przedstawiający się jako członek elity władzy.

Respondentów pytano jednak jeszcze przed serią ataków na półwysep, a ukraińscy politycy zapowiadają, że będą następne.

Rozbite dotychczas lotniska znacznie ograniczają możliwości wspierania oddziałów na froncie, bombardowania ukraińskich miast, jak i obrony samego półwyspu. Jednym z głównym centrów logistycznych wojska jest Dżankoj, gdzie krzyżują się linie kolejowe z Rosji i Ukrainy. Ich uszkodzenie nie tylko zatrzymało pociągi z plażowiczami z głębi Rosji, ale i transporty wojskowe dla oddziałów broniących Chersonia. Ponieważ ukraińscy partyzanci jednocześnie wysadzili most w pobliżu okupowanego Melitopola, prawie cała sieć kolejowa okupowanej południowej Ukrainy stała się bezużyteczna dla rosyjskiej armii.

Przy czym dotychczas nie wiadomo, w jaki sposób Ukraińcy dokonali ataków na półwyspie. Kijowscy eksperci zaczynają napomykać, że nie musiały to być wcale uderzenia rakietowe. – Nie da się tego ukryć: na Krymie mieszka ogromna liczba ukraińskich obywateli. Wywiad ukraiński mógł zorganizować jakąś operację specjalną, przewieźć tam drony i z bardzo bliskiej odległości uderzyć na lotniska tak, że rosyjska obrona przeciwlotnicza nie zdążyła zareagować – sądzi Anton Pawłuszko z organizacji InformNapalm.

Świadomość, że w środku rosyjskiej twierdzy, jaką do tej pory był półwysep, są ludzie gotowi zaryzykować życie, walcząc po ukraińskiej stronie, musi być bardzo niepokojąca i demoralizująca dla rosyjskich dowódców. Zarówno na półwyspie, jak i w głębi lądu.

– To jest mocny cios przede wszystkim w psychikę Putina, ale i w jego społeczny wizerunek supersilnego, pewnego i mądrego przywódcy. (…) A Ukraina dopiero zaczyna wykrywać politycznie bolesne punkty Kremla – uważa kijowski socjolog Wiktor Nebożenko.

Najpierw 9 sierpnia wyleciało w powietrze lotnisko lotnictwa rosyjskiej Floty Czarnomorskiej w Sakach koło Eupatorii. We wtorek seria eksplozji wstrząsnęła okolicami miejscowości Dżankoj na północy półwyspu: wyleciał w powietrze magazyn amunicji, eksplodowała stacja transformatorowa, a w końcu okazało się, że została uszkodzona pobliska linia kolejowa. Wieczorem wybuchy wstrząsnęły kolejnym lotniskiem Floty Czarnomorskiej, tym razem w Gwardiejsku, 10 km na północ od Symferopola.

Pozostało 88% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Konflikty zbrojne
Wojna na Bliskim Wschodzie wisi w powietrzu
Konflikty zbrojne
Ukraińcy strzelają do Rosjan amunicją z Indii. Indie nie protestują
Konflikty zbrojne
Eksplodujące radiotelefony Hezbollahu. To był najbardziej krwawy dzień w Libanie od roku
Konflikty zbrojne
Rosja chce mieć drugą armię świata. Czy Putin szykuje się do długiej wojny?
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Konflikty zbrojne
Wybuchające pagery w Libanie. Hezbollah upokorzony i zdruzgotany