„(Rosyjscy) mundurowi nic nie wiedzieli o tej wymianie. Mundurowi są bardzo rozgniewani” – napisał na Facebooku prokremlowski politolog Siergiej Markow.
Nikt w Rosji nie rozumie, jak to się mogło stać, że siedząca w niewoli wolontariuszka została użyta w prywatnej wymianie jeńców. „Tajrę wymieniono na ukraińskiego półkryminalnego Czeczena. Nawet nie brał udziału w walkach. Po prostu był krewnym ważnego faceta. I jeszcze szmalu dorzucili” – pieklił się jeden z nacjonalistów Roman Antonowskij w sieci społecznościowej Telegram.
– Uczucie zbaranienia, które podobno odczuwają władze z powodu „przypadku Tajry”, może być usunięte tylko w jeden sposób: bezlitosne pokazowe represje w stosunku do winnych. Wszyscy powinni siedzieć, a niektórzy może i lec… – domagał się inny, Jegor Chołmogorow.
Książęcy prezent
Rosyjscy wojskowi, oficerowie służb specjalnych, ale i ta część opinii publicznej, która popiera wojnę w Ukrainie, buzują wściekłością, a Kijów cieszy się z powrotu legendarnej ratowniczki Julii Pajewskiej, znanej jako Tajra.
Sanitariuszką-ratowniczką stała się przez przypadek, w Kijowie w czasie rewolucji 2013–2014 roku, gdy została „medykiem Majdanu”. Stamtąd pojechała na front w Donbasie. Tam nagrała na wideo półamatorski kurs medycyny ratowniczej dla wszystkich sanitariuszy w strefie działań wojennych.