Nikt nie wie, jak wielu Rosja straciła żołnierzy. To największy sekret Kremla

Kreml, jak może, ukrywa wielkość strat swojej najezdniczej armii, która coraz częściej okopuje się na zajętych terenach.

Publikacja: 22.03.2022 21:00

Rosyjska armia poniosła duże straty w ludziach i sprzęcie między innymi w okolicach Kijowa

Rosyjska armia poniosła duże straty w ludziach i sprzęcie między innymi w okolicach Kijowa

Foto: AFP

Muszą one być znaczne, bowiem nawet dowództwo wojsk – zwykle nieczułe na cierpienia żołnierzy – zaczyna pozbywać się ze swego grona generałów, którzy stracili zbyt dużo podwładnych.

Były, ostatni, ukraiński korespondent w Moskwie Roman Cymbaliuk poinformował we wtorek, że minister obrony Rosji Siergiej Szojgu usunął z dowodzenia 6. armii generała Władisława Jerszewa. Jego armia od trzech tygodni bezskutecznie szturmuje Charków, a teraz dowódca znalazł się w areszcie domowym za „ogromne straty w stanie osobowym”.

Czytaj więcej

Rosja może uniknąć bankructwa. Zachodnia machina nakładania sankcji wyraźnie się zacięła

Cymbaliuk twierdzi, że armia Jerszowa straciła około dwóch tysięcy żołnierzy, w tym 180 poborowych (których, zgodnie z poleceniem prezydenta Putina, w ogóle nie powinno być na froncie).

Statystyka śmierci

Nikt jednak nie wie, jak wielu Rosja straciła żołnierzy. Zgodnie z dekretem samego Putina z 2017 roku straty wojsk w czasie pokoju są tajemnicą państwową. A najazd na Ukrainę oficjalnie nazywany jest „specjalną operacją wojskową”, a nie wojną, stąd i liczba zabitych jest objęta tym dekretem.

Sekret jest tak wielki, że Kreml nie odpowiedział na kilkakrotnie ponawiane przez Kijów (również osobiście przez prezydenta Wołodymyra Zełenskiego) propozycje zabrania zabitych żołnierzy z pól bitewnych. Milczy także Rosyjska Cerkiew Prawosławna, którą również o to proszono. Jedynie na poszczególnych odcinkach frontu dochodzi do miejscowych rozejmów w celu zebrania ofiar.

Czytaj więcej

Jak rosyjska propaganda próbuje uzasadnić wojnę. „Totalne brednie”

Mimo to na internetowej stronie jednej z największych gazet w Rosji „Komsomolskiej Prawdy” pojawiła się nagle informacja o stratach. Powołując się na dane Ministerstwa Obrony, poinformowano, że armia straciła 9861 żołnierzy, a rannych zostało 16153. Ale po jednej dobie informację usunięto, skarżąc się na atak hakerów.

– Jeszcze w trakcie drugiej wojny światowej statystycy zauważyli, że w bitwach stosunek liczby zabitych do rannych wynosi mniej więcej jak 1 do 3 – zauważył ekspert wojskowy Jurij Fiodorow. Pozostali specjaliści również odnieśli się sceptycznie do danych opublikowanych przez „Komsomolską Prawdę” (niezależnie, czy świadomie to uczyniła, czy też nie).

Bez czołgów

Wcześniej pojawiały się informacje, że rosyjski sztab generalny miał jakoby informować prezydenta Putina o stracie 13 tys. żołnierzy. Jedyna oficjalna informacja ministerstwa na ten temat pochodzi aż z 2 marca. Moskwa przyznała się wtedy do utraty jedynie 489 żołnierzy. Nikt w to nie uwierzył. Z kolei ukraiński sztab generalny informuje, że w rosyjskiej armii codziennie ginie 200–300 żołnierzy i ogólne straty przewyższają już 15 tys. zabitych. Wywiady państw zachodnich zaś szacują je na 6–7 tys. zabitych, broniącej się ukraińskiej armii – na 2–4 tys.

Jeśli dane ukraińskie są prawdziwe, to oznaczałoby to, że armia najezdnicza została zdziesiątkowana. Jej liczebność co prawda również nie jest znana, ale pod koniec lutego liczba wojsk skoncentrowanych wokół ukraińskiej granicy zachodniej wywiady szacowały na 150–190 tys. żołnierzy.

Poza zabitymi żołnierzami rosyjska armia poniosła też ogromne straty w sprzęcie. A obecnie pojawiła się informacja, że największy producent czołgów Urałwagonzawod z Niżniego Tagiłu oraz największe zakłady remontowe broni pancernej Czelabińska Fabryka Traktorów wstrzymały pracę. Zabrakło po prostu części zamiennych importowanych z Zachodu, głównie elektroniki, bez której współczesne czołgi są ślepe i nie mogą strzelać.

A jednak mobilizacja

Pośrednio ogrom start potwierdzają rosyjskie przedsięwzięcia mobilizacyjne: próby masowego werbowania najemników na Bliskim Wschodzie czy skryte powoływanie do wojska w samej Rosji. Z różnych miast nadchodzą informacje o tym, że pechowi poborowi próbują ukrywać się (jednego znaleziono w czasie policyjnej rewizji w piwnicy własnego domu) lub uciekać z miejsc zamieszkania. Mobilizację na szeroką skalę prowadzą rosyjskie władze Doniecka i Ługańska – stamtąd nie ma dokąd uciec.

Czytaj więcej

Zima zaskoczyła rosyjskich żołnierzy. Wracają z Ukrainy z odmrożeniami

Tymczasem ukraińscy wojskowi informują, że rosyjska armia ściągnęła na front wszystkie rezerwy dostępne obecnie w pobliżu. Ale w ciągu ostatnich dwóch dni ataki z ich użyciem utknęły zarówno na Donbasie, jak i w okolicach Kijowa. W pobliżu stolicy sama natura stanęła przeciw najeźdźcom, bowiem wiosennie wzbierające wody rzeki Irpeń zmyły most pontonowy, przez który Rosjanie chcieli prowadzić atak na ukraińską stolicę.

Granice ustępstw

W tej sytuacji najeźdźcy zaczęli się okopywać na wszystkich zajętych terenach. – Nasz potencjał daje nam możliwości podejmowania tylko lokalnych działań – poskarżył się szef wojskowej administracji obwodu kijowskiego Ołeksandr Pawliuk.

Nie wiadomo, jak długo Rosjanie zamierzają tkwić w okopach. – Był sygnał z Rosji (na początku wojny – red.): tam, dokąd doszliśmy na wschodzie i południu, tam, gdzie stoimy, będą nasze nowe prowincje. Ale takie straty dla nas, to jak utrata suwerenności – powiedział w ostatnim wywiadzie ukraiński prezydent Wołodymyr Zełenski.

Im dłużej trwa wojna, tym bardziej wyniszczona jest sama Ukraina, z czego doskonale zdają sobie sprawę władze w Kijowie. Dlatego Zełenski cały czas proponuje Putinowi rozmowy. – Naród będzie musiał się wypowiedzieć o tym czy innym formacie kompromisu – zastrzegł jednak.

Muszą one być znaczne, bowiem nawet dowództwo wojsk – zwykle nieczułe na cierpienia żołnierzy – zaczyna pozbywać się ze swego grona generałów, którzy stracili zbyt dużo podwładnych.

Były, ostatni, ukraiński korespondent w Moskwie Roman Cymbaliuk poinformował we wtorek, że minister obrony Rosji Siergiej Szojgu usunął z dowodzenia 6. armii generała Władisława Jerszewa. Jego armia od trzech tygodni bezskutecznie szturmuje Charków, a teraz dowódca znalazł się w areszcie domowym za „ogromne straty w stanie osobowym”.

Pozostało 91% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Konflikty zbrojne
Izraelski atak na dowódcę Hezbollahu. „To kolejny cios dla organizacji”
Konflikty zbrojne
Operacja w obwodzie kurskim. Rosja spodziewała się jej od końca 2023 roku
Konflikty zbrojne
Wojna na Bliskim Wschodzie wisi w powietrzu
Konflikty zbrojne
Ukraińcy strzelają do Rosjan amunicją z Indii. Indie nie protestują
Materiał Promocyjny
Zarządzenie samochodami w firmie to złożony proces
Konflikty zbrojne
Eksplodujące radiotelefony Hezbollahu. To był najbardziej krwawy dzień w Libanie od roku