Aby zrozumieć, o co chodzi Prawu i Sprawiedliwości w operacji „zamach stanu”, trzeba się cofnąć do ostatniego dnia stycznia. Wówczas przed komisją śledczą do wyjaśnienia afery Pegasusa miał stanąć Zbigniew Ziobro.
Dlaczego PiS liczył na to, że policja będzie szturmować siedzibę TV Republika
Ponieważ wcześniej nie stawiał się na przesłuchania, na wniosek komisji sąd nakazał policji doprowadzić go siłą. Ziobry nie było jednak w domu, funkcjonariusze bezskutecznie pukali do należących do niego nieruchomości. Odnalazł się jednak niedługo przed godziną przesłuchania w Telewizji Republika. Była to pułapka zastawiona na obecnie rządzących. Gdyby policja zaczęła szturmować siedzibę sprzyjającej opozycji telewizji, wizerunkowo byłoby to fatalne. Gdyby zaś nie zrobiła nic, Ziobro wystawiłby powagę państwa na pośmiewisko.
Policjanci jednak zachowali pełny profesjonalizm. Po tym jak Tomasz Sakiewicz odprawił ich z kwitkiem spod drzwi, spokojnie poczekali przy wyjściu z pomieszczeń zajmowanych przez prywatną telewizję. I gdy Ziobro skończył, zabrali go do Sejmu. Choć do żadnego szturmu nie doszło, PiS i sprzyjające mu media puścili w świat komunikat o nielegalnym ataku policji na prywatną telewizję, co zostało podchwycone przez różne alt-rightowe środowiska za granicą.
Czytaj więcej
Gdy Jarosław Kaczyński grzmi o zamachu stanu, premier Donald Tusk gra w ping-ponga. Gdy prokuratura stawia kolejne zarzuty byłemu wiceministrowi sprawiedliwości Marcinowi Romanowskiemu, ten je gulasz na Węgrzech. Budowa gmachów alternatywnych rzeczywistości trwa w Polsce w najlepsze.
To był moment, w którym obóz PiS się zorientował, że jest w stanie puścić w świat dowolne kłamstwo, ponieważ nikt za granicą nie będzie się martwił weryfikowaniem tego, co na anglojęzycznych kanałach pisze Republika czy prawicowi europosłowie. W dodatku sytuacja w Polsce jest tak zagmatwana, że zrozumienie meandrów obecnego kryzysu prawnego wymaga naprawdę szczegółowej wiedzy.