– Co do pana profesora Dudka, to radzę panu, żeby mu pan prawy prosty albo lewy wymierzył, jak go pan spotka – powiedział ksiądz Jan Jóźwiak, proboszcz parafii pw. Matki Bożej Fatimskiej w Ciechanowie, podczas spotkania Karola Nawrockiego z mieszkańcami. Politolog i historyk prof. Antoni Dudek, który pracował w przeszłości w IPN, wypowiadał się niejednokrotnie w sposób krytyczny wobec Nawrockiego.
– Bóg zapłać, księże dziekanie. Dziękuję za te słowa i za wsparcie – odpowiedział Nawrocki duchownemu, który deklarował wsparcie dla kandydata popieranego przez PiS i apelował, by bronił on rodziny i życia nienarodzonego oraz sprzeciwiał się aborcji. Proboszcz przeprosił potem za swoje słowa. Ale problem jest inny. Znacznie większy.
Karol Nawrocki nie radzi sobie w tłumie i nie potrafi reagować krytycznie, chyba że…
„Tych, którzy źle zrozumieli moją przenośnię serdecznie przepraszam. Przepraszam również Pana Profesora Antoniego, ale nigdy nie namawiałem nikogo do bicia. Jest mi przykro, że moja wypowiedź będzie wykorzystywana na różne sposoby” – napisał proboszcz, tłumacząc się ze swojej szkodliwej wypowiedzi.
Cóż, ksiądz ma dowód osobisty i ma prawo mieć swoje poglądy, może głosować, a wręcz powinien to robić. Nie powinno też dziwić, że poglądy duchownego są tożsame z nauką Kościoła, jest przeciwnikiem aborcji, opowiada się za ochroną życia nienarodzonego oraz rodziną. Nie dziwi też, że ksiądz pokłada swoje nadzieje i daje wsparcie temu, kto ma zbliżone do Kościoła poglądy. Ale... Kościół nie zachęca do przemocy, agresji, rozwiązywania konfliktów siłą oraz akceptowania metod siłowych. I tu trzeba powiedzieć wprost, że Karol Nawrocki kolejny raz daje przyzwolenie na agresję i przemoc wobec swoich przeciwników politycznych. Ksiądz przeprosił, i słusznie, choć dopiero po medialnej krytyce, co może wskazywać, że nie była to autorefleksja i czynny żal, ale zewnętrzna zachęta do skruchy publicznej. Nawrocki nie przeprosił za przyzwolenie na nawoływanie do przemocy. Dlaczego?