Jerzy Haszczyński: Po uderzeniach na Teheran i Bejrut nadejdzie wielka zemsta

Od miesięcy wojnie w Strefie Gazy towarzyszą działania odwetowe poza Strefą Gazy. Izraela wobec Iranu i podopiecznych Iranu z Hezbollahu i Hamasu. Oraz odwrotnie. Zemsta za uderzenia w Bejrut i Teheran musi przebić to, co dotychczas znaliśmy. Czy czeka nas kolejna wojna, która ucieszyłaby Rosję?

Publikacja: 31.07.2024 13:53

Izraelscy żołnierze w Strefie Gazy

Izraelscy żołnierze w Strefie Gazy

Foto: AFP PHOTO / HANDOUT / ISRAELI ARMY

Wojny światowe, wielkie wojny kojarzą się nam z Zachodem, tam wybuchają i nas przede wszystkim dotyczą. Mogą jednak wybuchnąć gdzie indziej i również nas dotyczyć. Mimo odległości, która nas od nich dzieli, mieć wpływ na nasze bezpieczeństwo, na nasze życie.

Sojusze na Bliskim Wschodzie

Sojusze na Bliskim Wschodzie

PAP

Wojna na Bliskim Wschodzie, na razie ograniczona do Strefy Gazy i kilku innych punktów z nią powiązanych, może się nagle rozszerzyć w trudnym do przewidzenia wymiarze. To skutek dwóch precyzyjnych uderzeń, które dzieliło ledwie kilka godzin – jedno na Bejrut, drugie na Teheran.

Do pierwszego Izrael się z dumą przyznaje – ataku, którego celem był Fuad Szukr, jeden z kilku najważniejszych przywódców Hezbollahu, odpowiedzialny za program rakietowy tej libańskiej organizacji. Wszystko wskazuje na to, że Szukr w jego wyniku zginął.

Czytaj więcej

Atak Hezbollahu na Madżdal Szams. Liban czeka na odwet Izraela

Na pewno zginął, w Teheranie, polityczny przywódca palestyńskiego Hamasu Ismail Hanija. Do ataku na dom, w którym się zatrzymał, Izrael się nie przyznał, ale wątpiących w to, że stoi za atakiem, raczej brak.

Oba ataki, na lidera Hamasu i lidera Hezbollahu, dotyczą Iranu w wyjątkowy sposób

Już jeden atak zapowiadałby eskalację, a co dopiero mówić o dwóch. Oba dotyczą Iranu w wyjątkowo symboliczny sposób. Nie tylko dlatego, że obie organizacje, których liderzy byli niemal w tym samym czasie celami tych precyzyjnych uderzeń, wykonują z poparciem Islamskiej Republiki najgorsze zadania na Bliskim Wschodzie – w tym atakują Izraelczyków.

Czytaj więcej

Jerzy Haszczyński: Amerykański majstersztyk Beniamina Netanjahu. Przemowa w Kongresie Amerykanom się spodobała

Przede wszystkim dlatego, że się okazało, że VIP-a terrorystę tak łatwo można zabić w Teheranie. Ismail Hanija korzystał do tej pory z uroków życia z dala od Strefy Gazy, głównie w Katarze i trochę w Turcji, państwach związanych z Zachodem, w szczególności Stanami Zjednoczonymi. Mógł się czuć bezpieczny i bezkarny.

Upokorzenie dla Iranu jest tym większe, że Hanija przyjechał na zaprzysiężenie nowego irańskiego prezydenta Masuda Pezeszkiana. Z tej okazji pojawili się w Teheranie także liderzy innych dołączających się do walki z Izraelem organizacji, które Iran wspiera: jemeńskich Hutich, palestyńskiego Islamskiego Dżihadu oraz Hezbollahu. Pewnie wznoszą dziękczynne modły, że to nie oni znaleźli się na celowniku.

Zemsta musi nastąpić. Ze strony Hamasu, Hezbollahu i Iranu

Zemsta musi nastąpić. Ze strony Hamasu, Hezbollahu i – to najistotniejsze – Teheranu. W kręgu działań odwetowych poruszamy się od miesięcy, właściwie od wybuchu wojny w Strefie Gazy, wywołanej wielkim atakiem terrorystycznym Hamasu na Izrael 7 października. Iran raz, w kwietniu, zdecydował się na atak dronami na terytorium Izraela, odpowiadając na izraelski nalot na swoją placówkę w Damaszku. Izrael zapolował w ostatni wtorek na lidera Hezbollahu w odwecie za rakietowy atak tej organizacji, w wyniku którego zginęło kilkunastu izraelskich druzów z anektowanych Wzgórz Golan.

Czytaj więcej

Jerzy Haszczyński: Po irańskim ataku na Izrael. Wielkiej wojny, na razie, nie będzie

Za Bejrut i Teheran zemsta będzie zapewne nieporównywalna z dotychczasowymi. Wielkiej wojny regionalnej prawie nikt dotychczas nie chciał. Nie chciał Iran, nie chciały Stany Zjednoczone. Co do Izraela, a przynajmniej jego premiera Beniamina Netanjahu, już tego nie można było być pewnym. W zeszłym tygodniu w Kongresie USA Netanjahu nawoływał do budowy antyteherańskiego sojuszu, który wygra starcie z irańską „terrorystyczną osią terroru”, z tymi barbarzyńcami gloryfikującymi śmierć.

Wielkiej wojny regionalnej nadal nie chce Ameryka, ale zapowiada, że gdyby się zaczęła, stanie po stronie Izraela

Taka wojna ucieszyłaby Rosję. Nadal jej nie chce Ameryka, ale zapowiada, że gdyby się zaczęła, stanie po stronie Izraela. Co może się nam, żyjącym w pobliżu wojny wywołanej przez Rosję, wydawać dziwne, USA nie chcą się w podobny sposób angażować po stronie Ukrainy, unikają eskalacji, bezpośredniego starcia z imperium zła.

Przed bezpośrednim starciem z mniejszym imperium zła, jakim jest Iran, sojusznik Rosji, by się jednak nie powstrzymały. Konsekwencje takiego starcia daleko wykroczyłyby poza Bliski Wschód. Wpłynęłoby to na wybory prezydenckie w USA i na amerykańskie zaangażowanie w innych regionach, w tym tu obok nas.

Wojny światowe, wielkie wojny kojarzą się nam z Zachodem, tam wybuchają i nas przede wszystkim dotyczą. Mogą jednak wybuchnąć gdzie indziej i również nas dotyczyć. Mimo odległości, która nas od nich dzieli, mieć wpływ na nasze bezpieczeństwo, na nasze życie.

Wojna na Bliskim Wschodzie, na razie ograniczona do Strefy Gazy i kilku innych punktów z nią powiązanych, może się nagle rozszerzyć w trudnym do przewidzenia wymiarze. To skutek dwóch precyzyjnych uderzeń, które dzieliło ledwie kilka godzin – jedno na Bejrut, drugie na Teheran.

Pozostało 89% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Komentarze
Jerzy Haszczyński: Czy Polska nie wpuści Ukrainy do Unii Europejskiej z powodu Wołynia?
Komentarze
Artur Bartkiewicz: Sondaże pokazują, że pogłoski o końcu PiS były przesadzone
Komentarze
Estera Flieger: Donald Tusk, rozliczając Roberta Bąkiewicza, wyciągnął do narodowców pomocną dłoń
Komentarze
Andrzej Łomanowski: Ministrów Ukrainy dopadł „syndrom Załużnego”. Stąd dymisje
Materiał Promocyjny
Aż 7,2% na koncie oszczędnościowym w Citi Handlowy
Komentarze
Jędrzej Bielecki: Premier Izraela Beniamin Netanjahu gra pokerowo. Może przegrać
Materiał Promocyjny
Najpopularniejszy model hiszpańskiej marki