Michał Szułdrzyński: Na co cierpi Mateusz Morawiecki

„Jeżeli się nie uda sformować tego rządu, chciałbym stanąć na czele zespołu pracy państwowej” – zadeklarował w poniedziałek premier. Może ten zespół to nazwa choroby, na którą zapadł po wyborach Mateusz Morawiecki?

Publikacja: 20.11.2023 16:15

Premier Mateusz Morawiecki

Premier Mateusz Morawiecki

Foto: Fotorzepa, Michał Kolanko

Choć wybory odbyły się 15 października, więc ponad pięć tygodni temu, słuchając premiera Mateusza Morawieckiego, można odnieść wyrażenie, że wciąż trwa kampania wyborcza. Premier wciąż coś obiecuje, snuje plany, zapowiada, wciąż patrzy w przyszłość. I chyba powinien zostać nominowany do Oscara za najlepszą rolę drugoplanową za rok 2023.

Czy Mateusz Morawiecki naprawdę wierzy, że zostanie premierem?

Dlaczego do Oscara? Bo gdyby ktoś nie wiedział, że PiS stracił w wyniku wyborów pięć tygodni temu władzę, to mógłby nawet uwierzyć, że to wszystko na serio. Premier tak dobrze gra swoją rolę, jakby naprawdę się starał przekonać posłów z innych partii do tego, by poparli jego rząd. Niestety to jednak rola drugoplanowa, ponieważ kto inny jest tu nie tylko reżyserem, ale i postacią pierwszoplanową. Morawiecki gra w scenariuszu napisanym przez Jarosława Kaczyńskiego i tak wczuwa się w swoją rolę, że czasami nawet zdaje się wierzyć, że naprawdę dalej będzie premierem.

Czytaj więcej

"Poufne rozmowy" Morawieckiego z posłami. Co zrobi premier, jeśli nie stworzy rządu?

Rola pierwszoplanowa przypadła zaś prezydentowi Andrzejowi Dudzie, który wbrew wynikowi wyborów z 15 października postanowił dać Morawieckiemu szansę i desygnować go na premiera, który ma 28 dni na zbudowanie nowego rządu, przygotowanie exposé i wreszcie zawalczenie o wotum zaufania. Owszem, zachowanie Dudy jest zgodne z konstytucją, która nie precyzuje, komu prezydent powierza misję tworzenia rządu w pierwszym kroku, ale nie ma ono żadnego sensu, poza próbą przekonania wyborców PiS, że miesiąc temu partia Jarosława Kaczyńskiego wcale nie przegrała, ale wygrała wybory.

Zespół pracy państwowej

Dlatego więc premier Morawiecki snuje plany zmian w ustawach, choć nie ma dla nich większości. Przekonuje, że w jego rządzie będzie mnóstwo kobiet, a polityków zastąpią eksperci. Prosi o spotkanie z nowym marszałkiem Sejmu Szymonem Hołownią, by przedyskutować swe pomysły programowe, takie jak przedłużenie zerowego VAT na żywność, wakacji kredytowych czy zamrożenia cen energii. Wszystko się zgadza, za wyjątkiem jednego – to jedna wielka polityczna fikcja. Taki rząd nie powstanie.

Czytaj więcej

Mateusz Morawiecki chce spotkać się z Szymonem Hołownią

I w poniedziałek nieoczekiwanie Mateusz Morawiecki w przypływie szczerości sam się do tego przyznał. Zapytany, co zrobi, jeśli nie uzyska większości w Sejmie dla swojego gabinetu, ogłosił, że chętnie stanąłby na czele zespołu pracy państwowej. Zespół pracy państwowej? Brzmi jak jakieś bardzo poważne, wielosymptomatyczne schorzenie. Może właśnie na nie cierpi Mateusz Morawiecki.

Choć wybory odbyły się 15 października, więc ponad pięć tygodni temu, słuchając premiera Mateusza Morawieckiego, można odnieść wyrażenie, że wciąż trwa kampania wyborcza. Premier wciąż coś obiecuje, snuje plany, zapowiada, wciąż patrzy w przyszłość. I chyba powinien zostać nominowany do Oscara za najlepszą rolę drugoplanową za rok 2023.

Czy Mateusz Morawiecki naprawdę wierzy, że zostanie premierem?

Pozostało 88% artykułu
Komentarze
Artur Bartkiewicz: Dlaczego PiS wciąż nie wybrał kandydata na prezydenta? Odpowiedź jest prosta
Komentarze
Mentzen jako jedyny mówi o wojnie innym głosem. Będzie czarnym koniem wyborów?
Komentarze
Karol Nawrocki ma w tej chwili zdecydowanie największe szanse na nominację PiS
Komentarze
Jerzy Surdykowski: Antoni Macierewicz ciągle wrzuca granaty do szamba
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Komentarze
Jan Zielonka: Donald Trump nie tak straszny, jak go malują? Nadzieja matką głupich