Mimo wszystko nie zaskakuje decyzja PiS, aby przemilczeć fakt, że jeszcze przed wyborami Ministerstwo Zdrowia przygotowało wytyczne w sprawie szerszego dostępu do aborcji ze względu na zagrożenie dla zdrowia psychicznego matki. Dla ich elektoratu taki ruch mógł zbyt jednoznacznie kojarzyć się z wprowadzeniem tylnymi drzwiami aborcji na życzenie.
Gdyby wynik wyborów był inny, z pewnością dłużej zastanawialibyśmy się nad powodami kryjącymi się za taką nieoczywistą decyzją odchodzącego rządu. Temat będzie jednak powracał, ponieważ KO z poluzowania prawa aborcyjnego uczyniła jeden ze sloganów wyborczych. Nic dziwnego zatem, że część jej wyborców domaga się jak najszybszej reformy restrykcyjnego prawa. Ale tym razem weto przyszło ze strony potencjalnych koalicjantów.
Czytaj więcej
Na kilka dni przed planowaną dymisją rządu zwołano posiedzenie specjalnego zespołu w MZ, którego prace mogą ułatwić dostęp do przerywania ciąży.
Niemniej obawy niektórych, prorokujących, że kwestia aborcji może uniemożliwić utworzenie koalicji, są przesadzone. Donald Tusk jest zbyt wprawnym politykiem, żeby taka drobna niedogodność mogła mu w tym momencie zaszkodzić. Wielokrotnie udowodnił, że potrafi perfekcyjnie operować kwestiami światopoglądowymi, aby przy ich pomocy realizować zupełnie inne cele. Jeśli nie wpisze aborcji do umowy koalicyjnej, to zaprezentuje się jako człowiek skory do kompromisu, szanujący odmienność swoich partnerów. Ma bowiem świadomość, że zarówno PSL, jak i Polska 2050 przyciągają tych obywateli, którzy są mocniej przywiązani do pewnych, powiedzmy konserwatywnych, wartości i nie byli zadowoleni z rządów PiS-u. A tak poza tym koalicjanci czymś od KO muszą się przecież odróżniać.
Ponadto w tym scenariuszu dalej może działać na rzecz liberalizacji prawa aborcyjnego. Wystarczy dogadać się z Lewicą. Jeżeli dojdzie do zmiany prawa – sukces. W razie ewentualnej porażki – nic wielkiego się nie stanie. Przecież się starał, próbował, naciskał – ale z tymi ludźmi, z tym parlamentem… no po prostu się nie da. Miał dobre intencje, lecz zawiodła wola większości. Ostatecznie PiS-u nie udało się jeszcze całkowicie usunąć z Sejmu.