Wprawdzie obydwie drużyny grały ofensywnie, co zawsze się podoba, ale podobałoby się jeszcze bardziej, gdyby ich akcje były warte zapamiętania.
Świat czeka na finał. Spotkaniem emocjonowali się więc najbardziej kibice Chorwacji i Maroka. Aż się boję napisać, że pewnie podobnie było w latach 1974 i 1982, kiedy w takich meczach brali udział Polacy. Chociaż, w 1974 raczej nie. Wtedy nasza reprezentacja podobała się wszystkim kibicom na świecie.
Czytaj więcej
Puściły nerwy, wysiadły hamulce, Chorwaci i Marokańczycy odrzucili wstrzemięźliwość. Drużyny słynące z ostrożności wystrzeliły fajerwerki, bo wreszcie nie miały nic do stracenia. Chorwaci znów są na podium mundialu, choć przez cztery lata wymienili niemal całą drużynę. Wygrali 2:1.
Teraz, taką rolę jak Polacy wówczas do pewnego stopnia grali Marokańczycy. Z tą różnicą, że nie byli tak efektowni jak Polska wtedy, ale świetnie zorganizowani. Stali się bohaterami pewnie całej Afryki, a Maghrebu bez wątpienia. Awans do czwórki najlepszych reprezentacji świata to coś, czego żadna afrykańska drużyna nie doświadczyła.
Chorwaci zapracowali na trzecie miejsce równą grą w całym turnieju, chociaż nie taką efektowną jak na mundialu 2018. Byli po prostu bardziej doświadczonym zespołem. Z mundialu w Rosji zostało siedmiu graczy, a większość obecnej kadry ma silniejszą pozycję w swoich klubach, niż piłkarze marokańscy. Chorwaci mają też od pięciu lat tego samego trenera Zlatko Dalicia. Zdobycie w tym czasie srebrnego i brązowego medalu mistrzostw świata to coś, o czym może marzyć każdy selekcjoner.