Po co nam taki świat, w którym nie będzie Rosji? - pytał retorycznie dziennikarza w jednym z wywiadów cztery lata temu Władimir Putin. Nikt chyba nie ma wątpliwości, że mówiąc o Rosji miał tak naprawdę na myśli siebie. Putin nie wyobraża sobie świata bez Putina. A świat, przynajmniej demokratyczna jego część, już gospodarza Kremla nie traktuje jako partnera do rozmów. Nie usiądzie z nim do stołu po Buczy, Borodziance, Mariupolu.
Rozpoczynając inwazję na Ukrainę Putin rozpoczął konfrontację z Zachodem, z której już nie ma dobrego wyjścia. Nadeszły mroczne czasy, kolejna epoka lodowcowa w światowej polityce. Nowy układ światowy, nowe rozdanie kart, nowa rzeczywistość na szachownicy polityki międzynarodowej. Tak przedstawiają najbliższe perspektywy Rosji kremlowscy analitycy, komentatorzy, propagandyści.
Czytaj więcej
Były zastępca sekretarza generalnego ONZ, lord Mark Malloch-Brown ocenił, że Władimir Putin, wydając rozkaz ataku na Kijów w czasie, gdy przebywał tam sekretarz generalny ONZ Antonio Guterres, chciał "wykorzystać słaby punkt swojego przeciwnika dyplomatycznego".
Na okręcie Putina nie mówi się o odwrocie, rozejmie, porozumieniu, pokoju. A więc można bez wahania uderzyć rakietami w centrum miasta, w którym przebyła sekretarz generalny ONZ, António Guterres. Organizacja Narodów Zjednoczonych już dawno na Putinie nie robi dużego wrażenia, nie traktuje jej poważnie. Nie powstrzymała go, gdy dokonywał rozbioru Gruzji w 2008 roku. I nie zakłóciła jego agresji wobec Ukrainy oraz aneksji Krymu w 2014 roku.