Trzy rodziny przyjechały pomagać zalanym, którzy kilka lat temu postawili nowy dom i w pełni go wyposażyli. Pompy wypompowują wodę, a oni wszystko wynoszą, żeby zacząć osuszać. – Woda jak przejdzie, to pół biedy. Gorzej jak stoi. Nie może stać! W ogóle nie odpoczywamy, wszystko wynosimy – mówi jeden z mieszkańców. Pracują młodzi, starzy, kobiety, mężczyźni, dzieci. Wszyscy tak samo. – Dzieci są jak kury. Wyciągną każdy drobny kawałek, nawet zalanego styropianu. Wydziobią każdy brud. Ten mały ma wolne dzisiaj, bo wczoraj wszystko wydziobał – relacjonuje z gorzkim uśmiechem jeden z mieszkańców. Cała ulica domów wygląda jak przed wprowadzeniem się lub po wyprowadzeniu. Domy puste, stan coraz bardziej surowy. Widok przygnębiający. Ale tylko dla ludzi z zewnątrz. Poszkodowani wierzą, że sobie poradzą. Muszą. – No bo jak inaczej? – słyszę od jednego z tych, którzy nie ustają w pracy. Nikt tu nie ma niedzieli. Już kolejny tydzień. Ulice są pełne ludzi wierzących, że wrócą do normalnego życia. Ale w pomoc państwa nie wierzą.
Pomoc nie dla wszystkich. „Nie można brać”
– Od wczoraj prosimy o pomoc do naszego bloku na Moniuszki. Dostarczacie nam chleb i jakieś słoiki z jedzeniem do podgrzania, ale nie mamy prądu – relacjonuje pani Basia. Jest jedną z osób, które przez wiele dni były uwięzione w bloku bez gazu, prądu, jak wielu innych, którzy o pomoc się nie mogą upomnieć. – W klatce jest mnóstwo starszych osób, ludzi schorowanych. Wczoraj mój mąż był w MOPS-ie (przeszedł przez wodę bez żadnego zabezpieczenia), bo czekała na mnie paczka od koleżanki ze Śląska (z dokładnymi danymi osobowymi). Powiedzieli mu, że nie dadzą mu paczki, bo nie wiedzą, kim jest i pewnie chce ją ukraść. (…) później powiedzieli, że wydali ją jakiejś kobiecie, nie wiadomo komu – mówi pani Basia i dodaje, że tak samo było z paczkami, które zrobili przyjaciele z Opola. Pani Basia najbardziej żałuje straconych lekarstw dla syna. Później mimo próśb dostali jedynie wsparcie z Caritasu. „Paczki zaginęły w akcji” – usłyszała rodzina pani Basi.
Szabrowników nie widać, słychać o nich w mediach, ale ludzie nie napotykają się na nich. Ale dochodzi do dziwnych sytuacji. Na rynku jest dużo wody i chleba zafoliowanego, ale „nie można go brać”, mówi nam jedna z mieszkanek Lewina. I rzeczywiście, zgrzewek z wodą i pieczywa zafoliowanego w słońcu jest bardzo dużo wszędzie, ale ludzie już nie podchodzą. „Chaos informacyjny” – słyszę od rozżalonych powodzian, którzy dodają, że nie chcą być posądzani o złodziejstwo lub naciąganie.
Powódź w Polsce. Samotni i starsi pozamykani w swoich mieszkaniach
Problemem, którego nie widzimy, są samotni i starsi ludzie, którzy są pozamykani w swoich mieszkaniach. Sąsiedzi próbują się do nich dostać z pomocą, ale ci często nie otwierają wystraszeni, przerażeni lub nie słyszą. W blokach są zamknięci przez kilka dni bez prądu i gazu. Nie ma z nimi kontaktu telefonicznego. Wojsko stara się pomóc. Ale nie wejdzie wszędzie i do każdego, tym bardziej jeśli wiadomo, że ktoś nie jest zalany. – Problemy z siecią komórkową utrudniły jakikolwiek przekaz bieżących informacji – słyszę. Co dalej?
Poszkodowani od poniedziałku będą składać kolejne pisma o wsparcie państwa, bo chcą wrócić szybko do normalności. A to będzie trudne, jeśli z niektórych domów żołnierze wywożą całe ciężarówki wyposażenia domowego na śmieci. Tak jest choćby w miejscowości Kontorowice, obok Lewina, gdzie ludzi zalało kompletnie. – O nas nie mówi się w telewizji, a takich małych przejezdnych miejscowości jest bardzo dużo – mówi nam jedna z mieszkanek, która z mężem ratuje, co się da. W ogrodzie, w domu i na podwórku mają pełno wojskowych. Wszyscy pomagają w sprzątaniu, wypompowywaniu wody. – Bez osuszaczy nie damy rady. Potrzeba ich pilnie i dużo, a ich nie ma. Dostają wybrani, a reszta czeka w kolejce – słyszę od poszkodowanych. Ludzie załatwiają sprzęt po znajomości lub w mediach społecznościowych proszą o pomoc. – Liczymy na siebie, bo nie wierzę, że dostaniemy wystarczającą pomoc finansową od państwa. Nawet osuszyć czym nie mamy swoich domów, a przecież ich nie porzucimy – powtarzają mieszkańcy, którzy za wszelką cenę chcą zdążyć ze sprzątaniem i osuszaniem przed zmianą pogody. W niedzielę zaczęła się kalendarzowa jesień.