Przemysł odzieżowy odpowiada, jak wynika z analizy firmy Quantis za 8,1 procenta światowych emisji gazów cieplarnianych. To 4 miliardy metrów sześciennych gazów przyczyniających się od ocieplania klimatu rocznie. Wyliczenia te obejmują całość cyklu produkcji ubrań i obuwia, np. od uprawy bawełny, poprzez szycie aż po transport i sprzedaż.
Czytaj także: Nowe raporty potwierdzają: fast fashion niszczy planetę
Relatywnie niskie ceny, zmieniające się szybko kolekcje oraz raczej niska trwałość odzieży sprawiają, że konsumenci chętnie często kupują ubrania i buty, a wyrzucają stare. Tymczasem ich produkcja zużywa gigantyczne ilości zasobów i szkodzi środowisku. Dla przykładu, do wyprodukowania t-shirta potrzeba 1750 litrów wody, a w procesie produkcji emitowane jest 5 kg dwutlenku węgla (tyle co przy kilkunastokilometrowej przejażdżce autem). Jeszcze więcej zasobów zużywa, jak podaje CNN, produkcja pary dżinsów – to aż 3000 litrów wody i około 20 kg dwutlenku węgla. Przemysł odzieżowy zużywa globalnie aż 79 mld metrów sześciennych wody rocznie (dane za 2017 rok), czyli więcej niż przepływa rocznie Wisłą, która w 2006 r. przelała do Bałtyku 62 mld metrów sześciennych.
Wymagania przemysłu odzieżowego powoduje, jak twierdzą naukowcy z Uniwersytetu Twente (Królestwo Niderlandów), że nawet 4 mld ludzi rocznie doświadcza braków wody przynajmniej przez miesiąc. Uprawa bawełny sprawia, że znikają całe zbiorniki wodne – jak Jezioro Aralskie w Azji, niegdyś jedno z największych na świecie, obecnie zaś zajmującego jedną dziesiątą swojej powierzchni z początku wieku.
Czytaj także: Prezes H&M daje do zrozumienia, że świadomi konsumenci szkodzą gospodarce