- Wszyscy spodziewamy się, że warunki zewnętrzne będą wpływać negatywnie na sektor luksusu przez 18-24 miesiące — powiedział Reuterowi Philippe Blondiaux i ocenia, że solidne ożywienie w krajach, w których ta grupa ponownie otworzyła butiki nie zrównoważy utraty przychodów wynikającej z zawieszenia lotów międzynarodowych.
Od czasu zniesienia ograniczeń w przemieszczaniu się grupa uruchomiła 85 proc. swych punktów sprzedaży na świecie, sprzedaż skoczyła trzycyfrowo w Chinach i dwucyfrowo w Paryżu, Mediolanie i Berlinie. — Te bardzo dobre wyniki uzyskane dzięki miejscowym klientom nie wystarczą do wyrównania braku handlu międzynarodowego, zakupów robionych przez zagranicznych gości i tego, że sprzedaż bezcłowa w dalszym ciągu nie istnieje w dużym stopniu — wyjaśnił Blondiaux. Dyrektor finansowy Chanel nie podał dokładnego oszacowania spodziewanego wpływu kryzysu sanitarnego na zysk i obroty grupy, która mimo wszystko spodziewa się nadal zysku. Według firmy doradczej Bain, sektor artykułów luksusowych o obrotach 310 mld dolarów może w bieżącym roku zmniejszyć je nawet o 35 proc.