Transgraniczny e-handel nad Wisłą wystrzelił, stając się jednym z kluczowych motorów wzrostu rodzimego e-commerce. Jak twierdzą eksperci, z którymi rozmawialiśmy, już blisko jedną piątą całej sprzedaży online w naszym kraju generuje właśnie tzw. cross-border, a jego udział wciąż dynamicznie rośnie. Szacuje się, że zakupy takie nad Wisłą robi więcej niż co trzeci e-konsument.
Co ciekawe, choć na zagranicznych platformach kupujemy z różnych kierunków, w tym m.in. z Niemiec (15 proc. transgranicznych zakupów) czy Wielkiej Brytanii (6 proc.), to serca Polaków całkowicie skradli sprzedawcy z Chin. Dostawy z tego kraju stanowią aż 52 proc. naszych „zagranicznych” e-zakupów.
Tak rośnie sprzedaż Temu i Sheina
Jak pokazują najnowsze dane IPC (międzynarodowe zrzeszenie poczt), Polska jest w wąskiej grupie krajów, które online w Chinach kupują najwięcej (biorąc pod uwagę udział tego kierunku w łącznych zakupach transgranicznych). Pod tym względem w Europie wyprzedzają nas tylko Czesi (54 proc.) i Węgrzy (59 proc.). Co ciekawe, skala tego zjawiska w naszym kraju jest wyższa niż np. we Francji (49 proc.), Niemczech (51 proc.), czy na Litwie (44 proc.), gdzie Chiny są również kluczowym kierunkiem e-importu.
Dla porównania odsetek zakupów cross-border z Chin w USA stanowi 45 proc., w Japonii – 37 proc., zaś Australii – 41 proc. To plasuje polskich internautów w ścisłym gronie tych, którzy u chińskich sprzedawców kupują najchętniej. Rodzimy rynek e-commerce, kontrolowany dotąd przez Allegro, Amazona czy Empik, już teraz podbijają AliExpress, Temu i Shein.