Do tego, że więcej spółek znika z warszawskiej giełdy, niż się na niej pojawia, można było w ostatnich latach się przyzwyczaić. W trendzie tym jest jednak coś bardziej niepokojącego niż same liczby. Niektórzy inwestorzy czy też akcjonariusze, którzy próbują zdjąć firmę z giełdy, wprost mówią, że nie widzą wartości dodanej z samego faktu, że firma jest publiczna.
„Utrzymywanie statusu spółki publicznej ogranicza możliwość szybkiego i elastycznego reagowania na dynamicznie zmieniające się uwarunkowania ekonomiczne, regulacyjne oraz geopolityczne, zawirowania na globalnych rynkach finansowych i surowców, a także w bezpośrednim otoczeniu spółki” – taka argumentacja pojawiła się przy okazji wezwania na akcje firmy Ciech ogłoszonego przez KI Chemistry z grupy Kulczyk Investments. Kilka lat temu, przy okazji zdejmowania z giełdy firmy Synthos, o rosnących kosztach i obowiązkach związanych z funkcjonowaniem na GPW mówił Michał Sołowow.
Czytaj więcej
Skokowy wzrost produkcji nad Wisłą może nastąpić, zwłaszcza jeśli na budowę nowoczesnej warzelni soli zdecyduje się KGHM. Obecnie w tej branży króluje jednak grupa Ciech.
Kosztowna droga
– Bycie teraz spółką publiczną to jest bardzo duże wyzwanie. To kosztowna, długa i często niebezpieczna droga do pozyskania kapitału – mówił podczas Forum Funduszy w Kazimierzu Dolnym Rafał Mikusiński, zastępca przewodniczącego KNF.