Elektrownie wiatrowe na trwałe wpisały się w duński krajobraz. Jest ich tak dużo, że przy prędkości wiatru przekraczającej10 metrów na sekundę, pracujące 5200 turbin o łącznej mocy ponad 3 GW może zaspokoić popyt na energię wszystkich duńskich gospodarstw domowych.
Duńczycy rozpoczęli inwestycje w farmy wiatrowe ćwierć wieku temu. Dziś są światowym liderem w produkcji i eksporcie technologii związanych z energetyką wiatrową. Odpowiada za jedną trzecią turbin wiatrowych na świecie. W kraju liczącym 5,5 mln mieszkańców przy produkcji elektrowni wiatrowych pracuje 24 tys. osób. Jak szacuje Europejskie Stowarzyszenie energetyki Wiatrowej na każdy 1 MW mocy w farmie wiatrowej przypada prawie 16 nowych miejsc pracy.
Imponujący rozwój energetyki wiatrowej nie byłby możliwy bez odpowiedniej sieci przesyłowej. Dania, w przeciwieństwie do Polski, zaczęła od wprowadziła kodeksu dla wiatraków, określającego dla nich wymogi niezbędne do uzyskania zgody na przyłączenie się do systemu przesyłowego. Z drugiej strony krajowy operator sieci Energinet systematycznie inwestuje w infrastrukturę. — Co roku na badania i rozwój przeznaczamy 20 mln euro a w modernizację sieci 30-35 mln euro i dlatego nadążamy za rozwojem energetyki wiatrowej — zapewnia Peter Andersen, prezes Energinet.
Mimo sprzyjających warunków prawnych i zaangażowania przedsiębiorców w Danii coraz trudniej jest jednak zbudować farmę wiatrową, bo najlepsze miejsca na lądzie już zostały wykorzystane. W ubiegłym roku w tym kraju podłączono zaledwie 39 MW nowych mocy wiatrowych - czyli czterokrotnie mniej niż w Polsce. W tym roku kryzys na rynku finansowania przyniósł spadek zamówień.
Największy producent turbin wiatrowych Vesta ocenia tegoroczny wzrost zamówień na 20 proc., choć liczył na 40 proc. — Jednym z powodów jest odcięcie deweloperów farm na rynku amerykańskim od finansowania. Bardzo liczymy, że program prezydenta Obamy tworzenia zielonych miejscy przyniesie efekty — ocenia Ditlev Engel, prezes Vestas.