Teraz już codziennie ktoś z przedstawicieli hiszpańskiego rządu zapewnia, że banki w kraju są w doskonałej kondycji. I dorzuca nowe informacje dotyczące radykalnych cięć wydatków. Przesłanie ma brzmieć: Hiszpania to nie Irlandia.
– Ponieważ zdecydowaliśmy się na radykalne posunięcia, nasza sytuacja jest znacznie korzystniejsza niż w innych krajach i niż była w maju tego roku – mówił wczoraj Carlos Ocana, odpowiadający za budżet wiceminister finansów. Wtórował mu również prezes banku centralnego Miguel Angel Fernandez Ordonez, który zapewniał, że sektor bankowy Hiszpanii jest „relatywnie zdrowy” i nie powinno się porównywać banków tego kraju z instytucjami finansowymi Irlandii i Grecji. Z kolei minister finansów Elena Salgado podkreśla, że Hiszpania ma większą i bardziej zróżnicowaną gospodarkę niż Irlandia, nie mówiąc już o tym, że dokonała znaczącego postępu, szybko wprowadzając reformy.
Mimo to rynki konsekwentnie karzą obligacje emitowane przez rząd w Madrycie, inwestorzy zaś nie podzielają dobrego samopoczucia Hiszpanów. Wczorajszy „Wall Street Journal” ujawnił, że Hiszpania nie ma zabezpieczonego finansowania i przed końcem tego roku musi jeszcze sprzedać obligacje.
Rynki nie doceniają nawet solidnej kondycji najlepszych banków – Santandera i Banco Bilbao Vizcaya Argentaria SA. Według informacji agencji analitycznej Markit koszt ubezpieczenia długu obydwóch banków jest najwyższy od miesiąca, Banco Sabadell SA zaś stara się pozyskać depozyty, oferując nadzwyczaj wysokie oprocentowanie – na 5 proc. Hiszpańskim bankom nie pomaga pogarszająca się sytuacja w Portugalii. Ich zaangażowanie na tym rynku sięga 108 mld euro.
Od maja hiszpański rząd za pośrednictwem Funduszu Planowej Restrukturyzacji Banków wpompował w sektor bankowy 11 mld euro. Jest jednak poważna wątpliwość – wielu analityków zastanawia się, czy instytucje finansowe tego kraju ujawniły wszystkie swoje straty oraz portfele wątpliwych kredytów. Jakby jednak nie było, to i tak zagrożenie ze strony sektora bankowego dla gospodarki jest znacznie mniejsze niż w Irlandii. Aktywa banków hiszpańskich – według Joaquina Maudosa, profesora ekonomii z Uniwersytetu Walencji – równają się 328 proc. PKB tego kraju. W przypadku Irlandii jest to aż 998 proc.