Ten film jest swojego rodzaju zaskoczeniem. Jeszcze niedawno Jacques Audiard, twórca „Imigrantów”, „Proroka” czy „Z krwi i kości” opowiadając o szefie meksykańskiego kartelu narkotykowego zrobiłby mocny dramat, w którym trupy słałyby się gęsto. Tymczasem „Emilię Perez” Francuz zamknął w formie musicalu. Zrealizował ją w języku hiszpańskim, z aktorami ze Stanów, z Meksyku, Wenezueli, Hiszpanii.
Opowiedział przewrotną historię meksykańskiego narkotykowego króla, męża i ojca, który postanawia pójść za głosem natury i zmienić płeć. Wynajęta prawniczka Rita znajduje mu szwajcarską klinikę, gdzie może poddać się operacji, a także zajmuje się jego oficjalną zmianą z Manitasa w Emilię Perez. Gangster „ginie”, odbywa się jego pogrzeb. Rita zabezpiecza byt jego dzieci i żony, teraz już wdowy, w Szwajcarii. Ale po czterech latach zamożna Emilia Perez znów potrzebuje usług Rity: tęskni za dziećmi, chce podać się za ich bogatą ciotkę i sprowadzić je razem z matką z powrotem do Meksyku. Teraz Rita dostaje już stałą posadę, przede wszystkim jednak zostaje przyjaciółką Emilii. Sama Emilia też się zmienia: jest aktywistką pomagającą rodzinom zaginionych.
Czytaj więcej
„Emilia Pérez” Jacques’a Audiarda ma 13 nominacji do Oscara, „Brutalista” Brady’ego Corbeta oraz musical „Wicked” Jona M. Chu zdobyły po 10 nominacji.
Audiard opowiada tę historię z przymrużeniem oka. Choreografia przypomina tradycyjne, broadwayowskie przedstawienia, psychologiczne aspekty transgresji specjalnie reżysera nie interesują, a w miarę upływu czasu coraz mniej dba on również o wiarygodność swojej historii. Ale tempo jest szybkie, piosenki wpadają w ucho, aktorzy grają koncertowo. Świetnie w konwencję wpisują się Zoe Saldana jako prawniczka Rita i transpłciowa aktorka hiszpańska Karla Sofia Gascon, która najpierw gra Manitasa, a potem Emilię.
Film Audiarda, który z ostatniego festiwalu canneńskiego wyjechał z Jury Prize oraz nagrodą zespołową dla czterech aktorek: Saldany, Gascon, a także Seleny Gomez i Adriany Paz, zrobił na świecie zawrotną karierę. Zebrał blisko 250 nominacji i 106 nagród. Wśród nich m.in. 5 Europejskich Nagród Filmowych w najważniejszych kategoriach, 12 nominacji i dwie brytyjskie BAFTA, 10 nominacji do Złotych Globów (w tym trzy statuetki), 12 nominacji do francuskich Cezarów (nagrody jeszcze nie wręczone). Trudno zliczyć wyróżnienia krytyków. „Emilia Perez” zwycięża niemal wszędzie jako film zagraniczny, kolejne statuetki kolekcjonuje też Zoe Saldana. Ja nie ukrywam: nie rozumiem aż takich zachwytów. Dla mnie to dobrze zagrane rozrywkowe kino i niewiele więcej. Jednak triumfalny marsz „Emilii…” trwa, a teraz gra toczy się o najwyższą filmową stawkę – Oscary. „Emilia Perez” ma nominacje w 13 (!) kategoriach. Ale czy naprawdę jest faworytem w biegu po statuetki?