„Władca pierścieni”, „Hobbit”, ale przede wszystkim wybitne kreacje w „Elizabeth” Kapura, „I’m Not There. Gdzie indziej jestem”, „Carol” Haynesa, „Aviatorze” Scorsesego, „Blue Jasmine” Allena, wreszcie genialna rola opętanej żądzą sukcesu dyrygentki w „Tar” Fielda. Osiem nominacji do Oscara i dwie statuetki! Przypatrując się pani filmografii, najpierw myślę o ogromnej różnorodności i dojrzałości pani ról. Ale zaraz potem o ich świeżości. W pani wyborach czuje się ciekawość świata, ludzi, form.
Cieszę się, że tak pani to odbiera. W każdy projekt wchodzę, jakby miał on być ostatnim. Każdy jest dla mnie ważny. Uwielbiam współpracować ze wspaniałymi reżyserami, scenarzystami, operatorami. Bardzo dużo się od nich uczę. Nie tylko o kinie. Oni czasem zmieniają moje spojrzenie na świat.
Czytaj więcej
Cate Blanchett, jedna z największych aktorskich gwiazd, będzie przewodniczącą jury głównego na festiwalu EnergaCAMERIMAGE w Toruniu (16–23 listopada).
Co pani daje przeskakiwanie z wielkich blockbusterów do kina artystycznego?
Mam bardzo eklektyczny smak jako widz. Lubię dialog z różnymi ludźmi, także tymi, którzy myślą inaczej niż ja. Miałam rzeczywiście szczęście, bo udało mi pracować z artystami wizualnymi i gigantami Hollywoodu. W filmach skromnych i ogromnych. A poza tym stale utrzymuję kontakt z teatrem. Zmiany formatów, stylów, miejsc wzbogacają. Stale szukam.
Wielu aktorów po osiągnięciu znaczącej pozycji w kinie porzuca teatr, nie ma już na niego czasu. Pani jest wciąż scenie wierna.