Nie pamiętam, kiedy ostatni raz płakałam w kinie. Podczas seansu „Syna” okulary zachodziły mi mgłą, a po policzkach ciekły łzy.
Dwa lata temu Florian Zeller pokazał „Ojca” - okrutnie prawdziwy film o mężczyźnie, który zagłębia się w otchłań choroby Alzheimera. O inteligencie, który zaczyna żyć we własnym świecie. Czasem kontaktuje, jeszcze jest w stanie zadziwić i upokorzyć kolejną opiekunkę, której nie chce. Jeszcze potrafi zrozumieć co dzieje się wokół. Ale coraz częściej jego rzeczywistość zaczyna się wyglądać po swojemu. Zmienia się mieszkanie, wracają postacie z przeszłości albo inne, trudne do rozpoznania. Zeller i fenomenalny w głównej roli Anthony Hopkins uchwycili na ekranie niepewność, cierpienie. Powolne odpływanie świadomości. Ale też szarpaninę córki, która czuje się za ojca odpowiedzialna, ale przecież też ma tylko jedno życie.