Barbara Hollender z Karlowych Warów
To wyjątkowe wydarzenie. W głównym konkursie karlowarskiego festiwalu Joanna Kos-Krauze zaprezentowała film „Ptaki śpiewają w Kigali". Swój i męża Krzysztofa Krauzego, który zmarł dwa i pół roku temu. Pracowali razem. Potem Krzysztof, już bardzo słaby, uczestniczył w kilku dniach zdjęciowych. Po jego śmierci Joanna skończyła film sama. Kręciła w Polsce, Ruandzie, Kenii. „Ptaki..." stały się dla niej obrazem bardzo osobistym.
– To przecież opowieść o cierpieniu i żałobie – mówi mi.
Karlowe Wary były dla Joanny i Krzysztofa Krauzego miejscem ważnym. To stąd wywieźli w 2005 roku Kryształowy Globus za „Mojego Nikifora". To tutaj cztery lata temu odbyła się międzynarodowa premiera „Papuszy". Krzysztof, który nie lubił w sztuce wyścigów, cenił ten festiwal, także za to, że święto kina jest tu ważniejsze niż rywalizacja.
Opowieść o traumie
„Ptaki śpiewają w Kigali" pasują do poważnego tonu, jaki w tym roku na ekranie dominuje. Bo są opowieścią o ludziach, którzy przeszli przez piekło i muszą dalej żyć z tym, co mają pod powiekami, gdy zamykają oczy.