Rosyjskie władze przygotowują pakiet ostrych środków, by spowolnić inflację żywnościową, która przyspieszyła do najwyższego od sześć lat poziomu. Ceny rosną w rosyjskich sklepach od 2014 r., czyli zajęcia przez Rosję ukraińskiego Krymu, za czym poszło wprowadzenie sankcji przez Zachód i w odpowiedzi rosyjskie embargo żywnościowe. Jednak dopiero teraz na Kremlu to zauważono. Powodem są wrześniowe wybory parlamentarne.
Federalna Służba Antymonopolowa (FSA) opracowuje projekt ustawy rozszerzającej praktykę państwowego regulowania cen żywności. Według „Forbesa" handel otrzyma limity marż, poza które nie może wyjść cena sprzedawanej w detalu żywności.
W minionym tygodniu z polecenia Władimira Putina FSA przeprowadził niezapowiedziane kontrole pięciu największych sieci handlowych Rosji. Pokazały one ogromną skalę zawyżania cen żywności. Np. pieczywo sprzedawane jest z marżą średnią 44 proc., buraki 41 proc., herbata 40 proc., chleb żytni 30 proc.
Taki poziom zawyżonych marż w sieciach wskazuje na zmowę cenową. Grozi za to kara grzywny w wysokości 15 proc. przychodów. Obroty pięciu największych detalistów (m.in. X5, Magnit, Lenta i Karusel) wyniosły w ubiegłym roku około 4 bln rubli (211 mld zł). Tak więc grzywna może osiągnąć 600 mld rubli (31,7 mld zł).
Detaliści nie są więc zachwyceni przywracaniem sowieckiego modelu kontroli cen. „Regulacja cen jest ogólnie szkodliwa dla handlu, ponieważ ustalając minimalną marżę na jakimkolwiek produkcie, trzeba to zrekompensować czymś innym. Utrudnia to także negocjacje z dostawcami" – mówił „Forbesowi" anonimowy przedstawiciel dużej rosyjskiej sieci detalicznej.