Takie analizy przedstawił w środę na konferencji w Warszawie prof. Zygmunt Maciejewski zasiadający w Radzie Narodowego Programu Redukcji Emisji. Jego zdaniem budowa sieci jest niezbędna w związku z prognozowanym wzrostem zapotrzebowania na energię elektryczną w najbliższych latach oraz powstaniem nowych mocy. Prof. Maciejewski argumentował też, że w ostatnich latach w Polsce rozbudowa linii elektroenergetycznych praktycznie nie nadążała za rosnącym popytem.

O ile w latach 1995 – 2008 zapotrzebowanie na elektryczność w naszym kraju wzrosło o 13 proc., a jej produkcja o 18 proc., o tyle przybyło zaledwie 4 proc. linii. Zakładając, że przyjęty przez rząd w „Polityce energetycznej Polski do 2030 r.” scenariusz dotyczący popytu na energię się sprawdzi i zwiększy się on o 46 proc. w porównaniu z 2009 r., to powinno powstać ok. 4 tys. km linii energetycznych. – Gdyby popyt rzeczywiście się zwiększył do ok. 217 terewatogodzin w 2030 r., to sieć przesyłowa musi był o 30 proc. większa nić teraz – przekonywał prof. Maciejewski.

Stąd konieczne nakłady na inwestycje. Prof. Maciejewski ostrzega także, że bardzo trudne może być wyprowadzenie mocy z planowanych elektrowni atomowych. PGE zamierza wybudować do 2020 r. pierwszą, a kilka lat potem drugą. Każda z nich ma mieć moc ok. 3 tys. MW, a to oznacza konieczność uruchomienia ośmiu linii wysokich napięć dla każdej. Te inwestycje mogą być trudniejsze niż sama budowa elektrowni, która ze względu na brak doświadczenia Polski i tak uważana jest za skomplikowany projekt.