Poinformowałam o tym 12 sierpnia. Wcześniej – przecież ja nie jestem twórcą tej informacji – podały to media niemieckie i ta informacja była powielana w różnych krajach świata. Niemieccy dziennikarze mówili, że w badaniach, w pierwszych próbkach, jest rtęć i to jest o tak wysokim natężeniu, że skala tego nie ogarnia. My nie przekazywaliśmy od razu tych informacji dalej, postanowiliśmy najpierw je zweryfikować. Stąd też rozmowa z brandenburskim ministrem środowiska Axelem Vogelem.
Od lat nie było tak wielkiej katastrofy nie tylko w Polsce zachodniej, ale myślę, że w całej Europie.
Elżbieta Polak
Rozmawialiśmy 12 sierpnia o godz. 16.00. Ta informacja, uzyskana z pierwszej ręki od ministra Vogela, bardzo nas zaniepokoiła, ponieważ w Polsce nikt o tym nie mówił, a wędkarze nie posiadali sprzętu ochrony osobistej na tyle ich zabezpieczającego, żeby w wodzie, w której znajduje się rtęć, prowadzić odłowy ryb. Dlatego postanowiłam natychmiast taką informację przekazać. Proszę sobie wyobrazić, co by się stało, gdybym będąc w posiadaniu takiej oficjalnej informacji – bo to było oficjalne spotkanie z ministrem – nie przekazała tej informacji.
Zakłada pani, że rtęć na Odrze mogła jednak być i została rozmyta?
Ależ oczywiście, że tak. Nie sądzę, żeby minister mnie okłamywał. Taką dostałam informację, ponieważ taki był wynik w badaniach. Zresztą ta informacja była przedstawiona przez wiele mediów niemieckich wielokrotnie.
Tamte badania były w piątek. Dziś jest zupełnie inny stan środowiska, ponieważ badania, które są robione, wykazują zupełnie inny skład. Dzisiaj przeczytałam informację podaną przez Instytut Rybactwa Śródlądowego – prof. Piotr Parasiewicz informuje o prawdopodobnej obecności chemicznych toksyn. Oni są bardzo zaniepokojeni tym, że może wystąpić wtórne zatrucie, ponieważ to, co odławiamy, płynie z nurtem po wierzchu, zatrzymuje się na zaporach. Niestety, nie mieliśmy czasu w regionie lubuskim tych zapór zrobić, ponieważ nikt nas nie ostrzegł. I to jest kluczowe w tej sprawie. Jak działały instytucje, które są do tego powołane? My zadziałaliśmy jako samorządowcy natychmiast. Ja informację o tym, jaka to jest skala skażenia, otrzymywałam od Polskiego Związku Wędkarskiego, od burmistrzów gmin nadodrzańskich, a nie tak, jak to powinno być zgodnie z procedurami, od wojewody.