W czasie przesłuchania w Kongresie w nocy z wtorku na środę czasu polskiego, zastępca sekretarza stanu Victoria Nuland powiedziała, że oferta Warszawy została przedstawiona publicznie, zanim dowiedział się o niej Waszyngton. Kilka godzin wcześniej polski MSZ opublikował komunikat, w którym stwierdzono, że nasz kraj przekaże nieodpłatnie całą flotę 29 MiG-29 Ukrainie, ale nie bezpośrednio, tylko poprzez Amerykanów. Maszyny miałyby najpierw polecieć do bazy USA w niemieckim Ramstein, a stamtąd, już jako sprzęt amerykański, na Ukrainę.
Błąd Borrella
John Kirby, rzecznik Pentagonu, uznał, że propozycja „jest nie do utrzymania”. – Trudno nam dostrzec, na czym miałaby polegać jej logika – napisał na Twitterze. Chodzi przede wszystkim o ryzyko wciągnięcia w wojnę z Rosją samych Stanów Zjednoczonych, gdyby myśliwce wchodzące formalnie w skład amerykańskich sił powietrznych znalazły się nad ukraińskim obszarem powietrznym, który stara się przejąć Rosja.
– Polska propozycja to sygnał, że rząd chce oddalić ryzyko rozlania się wojny na nasz kraj – mówi „Rz” Tomasz Siemoniak, były szef MON. – Ale jednocześnie jest to zwieńczenie trwających od wielu dni wpadek w tej kwestii, zaczynając od deklaracji przedstawiciela ds. zagranicznych UE Josepa Borrella w sprawie oferty przekazania Ukraińcom samolotów – dodaje.
Oferta została złożona przez Hiszpana bez konsultacji z krajami NATO 28 lutego. Początkowo Biały Dom ją odrzucał, ale gdy w emocjonalnym, wirtualnym wystąpieniu do członków Kongresu podchwycił ją prezydent Zełenski, administracja Bidena zmieniła zdanie. Jednak dla Polski układ, w którym nasz kraj przekazuje maszyny bezpośrednio Ukrainie był nie do zaakceptowania, bo wiązał się ze zbyt poważnym zagrożeniem uderzenia ze strony Rosji. Tym bardziej, że Kreml oświadczył, iż państwo, z którego lotnisk startowałyby ukraińskie samoloty, zostałoby uznany przez Rosję za wroga.
Czytaj więcej
Gry, które obserwujemy wokół możliwego przekazania samolotów MIG-29 Ukrainie, zagrażają bezpiecze...