Czy zdarzyło się Państwu kiedyś zostać zatrzymanym przez nadgorliwą ochronę sklepu, która podejrzewała, że coś ukradliście? Taka sytuacja zdarzyła się pewnemu mężczyźnie. Ochrona sklepu odprowadziła go do pokoju zatrzymań, gdzie nakazała mu okazanie zawartości swojej odzieży. Mężczyzna jednak odmówił i wezwał na miejsce Policję. Jak relacjonował, w czasie oczekiwania na funkcjonariuszy, pracownicy sklepu odnosili się do niego lekceważąco, sugerując że jest złodziejem i od pewnego czasu przygotowywał się do kradzieży, kilkakrotnie odwiedzając sklep.
Przybyli na miejsce funkcjonariusze Policji przeprowadzili kontrolę osobistą. Nie wykazała ona, aby podejrzany klient ukradł jakiekolwiek towary ze sklepu.
Mężczyzna poczuł się całą tą sytuacją dotknięty na tyle mocno, że wystąpił z powództwem do sądu. Od właściciela sklepu domagał się zapłaty 250 tys. zł zadośćuczynienia za krzywdę w postaci naruszenia jego dóbr osobistych. Wskazał, że był zatrzymany na oczach wielu postronnych osób. Obawiał się też, że zajście mogło być filmowane i rozpowszechnione za pomocą Internetu. Mogło go też dyskredytować w oczach potencjalnych pracodawców.
Właściciel sklepu odmówił zapłaty, i wniósł o oddalenie powództwa. Tłumaczył, że wizyty powoda w sklepie i jego zachowanie wydawały się podejrzane detektywowi sklepu. Klient przebywał w miejscu skąd najczęściej ginęły książki, i dlatego jak tłumaczył właściciel, niezwłocznie po wyjściu został zatrzymany przez pracowników ochrony i odprowadzony do pokoju zatrzymań. Przy czym nie stosowano wobec niego środków przymusu.
Sąd Okręgowy uznał, że nie doszło do naruszenia dóbr osobistych w postaci godności, czci, dobrego imienia czy innych dóbr, gdyż działania pracowników sklepu były uzasadnione, zachowali się oni zgodnie z procedurami. – Trudno uznać, że potencjalny pracodawca był obecny w czasie jego zatrzymania i rozpoznałby go w czasie rekrutacji, więc te obawy powoda mają subiektywny charakter – dodano w uzasadnieniu.