Dane NBP są wyraźnie niższe od średniej prognoz ekonomistów dla „Rzeczpospolitej” i „Parkietu”, tj. 4,1 proc. dla styczniowej inflacji bazowej i 4 proc. dla lutowej. Ba, nawet najniższe prognozy okazały się wyższe niż odczyty podane przez Narodowy Bank Polski.
Można się spodziewać, że to zaskoczenie inflacyjne to efekt corocznej rewizji wag w koszyku inflacyjnym GUS. To nim ekonomiści tłumaczyli lepsze od oczekiwań dane o „pełnej” inflacji za styczeń i luty: 4,9 proc. wobec 5,3 proc. według wstępnego odczytu dla stycznia oraz średniej prognoz ekonomistów dla lutego.
Przypomnijmy, że inflacja bazowa to dynamika cen z pominięciem cen żywności (i napojów bezalkoholowych) i energii (oraz paliw, centralnego ogrzewania, gazu, ciepłej wody i opału). Przyjmuje się, że to lepsza miara popytowego komponentu inflacji, tj. tego, na co polityka pieniężna NBP ma większy wpływ (o cenach energii czy żywności w dużej mierze decyduje sytuacja na rynkach światowych). Jednocześnie nie jest to miara idealna. Z jednej strony, mimo wszystko np. ceny żywności też mogą kształtować się na podstawie popytu w Polsce. Z drugiej, w inflacji bazowej mamy też pewne elementy częściowo lub całkowicie administrowane (np. ceny zimnej wody, usług kanalizacyjnych, ceny alkoholu i wyrobów tytoniowych poprzez wzrost akcyzy, ceny leków np. poprzez zmiany na liście leków darmowych).
Czytaj więcej
Nowa projekcja inflacyjna NBP nieco się zdezaktualizowała tuż po tym, jak została zaprezentowała. Można się spodziewać, że trajektoria inflacji będzie w tym roku niższa od prognoz.
Inflacja bazowa nie była niższa od 2021 roku
Inflacja bazowa w Polsce po wyraźnym spadku z 12,3 proc. w marcu 2023 r. do 3,6 proc. w czerwcu 2024 r., od września do grudnia utrzymywała się na poziomie 4-4,3 proc. Na początku roku jednak znów mocno spadła, lutowy wynik 3,6 proc. jest najniższy od czerwca 2021 r. (na równi z odczytem za czerwiec 2024 r.).