Jak Niemcy łupnia u siebie dostali

Przemysł samochodowy za Odrą przestał być pupilem tamtejszego rządu.

Publikacja: 27.09.2020 21:00

Jak Niemcy łupnia u siebie dostali

Foto: Bloomberg

Statystyki rejestracji nowych samochodów w Niemczech w 2020 r. wskazują tylko jednego zwycięzcę – amerykańską Teslę. Rodzime marki dostają łupnia na własnym podwórku. Najbardziej traci Volkswagen – jego sprzedaż zmalała o 28,8 proc. wobec 2019 r., a Mercedesa – o 18,8 proc.

Eksperci Niemieckiego Instytutu Gospodarczego (DWI) wykazali w analizie, że sukcesy niemieckich producentów w ostatnich dziesięciu latach związane były w dużej mierze z szybkim rozwojem rynku chińskiego. Apogeum osiągnięto w 2017 r., gdy przemysł samochodowy miał 10-proc. udział w niemieckim PKB, a aż 7 proc. wszystkich zatrudnionych pracowało bezpośrednio lub pośrednio dla producentów aut. Jednak już w 2018 r. proces ten nagle wyhamował. W kolejnym roku doszło do skurczenia się światowego rynku, co niemieckie marki odczuły dotkliwie.

Dla koncernów takich jak Volkswagen czy Mercedes krajowe fabryki od lat tracą na znaczeniu. W 2019 r. z niemieckich zakładów na całym świecie wyjechało 16 mln aut, z czego zaledwie 4,7 mln wyprodukowano w RFN.

Tarcza nie dla aut

Gdy późną wiosną br. niemiecki rząd uzgadniał cele olbrzymiej (130 mld euro) tarczy, na liście beneficjentów zabrakło przemysłu motoryzacyjnego. Było to dla tego sektora nieprzyjemne zaskoczenie i tym bardziej nieoczekiwane, że silne lobby samochodowe lansowało w mediach pomysł dofinansowania dla kupujących nowe auta spalinowe.

Po raz pierwszy się nie udało to, co udawało się zawsze. Gdy w Niemcy uderzył kryzys z lat 2008–2009, rząd zdecydował o tzw. Abwrackprämie, czyli wypłacie 2500 euro za zwracany stary samochód przy zakupie nowego. Dzięki temu znacznie wzrosła sprzedaż nowych aut, lecz po paru miesiącach wyhamowała.

Abwrackprämie wypłacono 2 mln konsumentów, co kosztowało niemiecki budżet około 5 mld euro. W 2009 r. sprzedano w Niemczech rekordową liczbę 3,8 mln nowych samochodów. Jak się okazało, klienci kupowali głównie małe i tanie pojazdy, więc największym niemieckim beneficjentem został VW. Zarobili też zagraniczni producenci, zwłaszcza Hyundai i Fiat. Niewiele skorzystały natomiast marki premium, takie jak Mercedes i BMW.

Niemiecki instytut ifo związany z Uniwersytetem w Monachium badał efekt tej premii z perspektywy całej gospodarki i uznał, że Abwrackprämie miała zły wpływ na inne sektory, bo pieniądze konsumentów poszły na samochody, a nie np. na meble. Inny niekorzystny efekt to zapaść w sprzedaży aut w kolejnym roku. Klienci chcieli skorzystać z premii, wiec przyspieszali decyzje o kupnie, co doprowadziło do sztucznej kumulacji w 2009 r.

Stracone zaufanie

Przemysł samochodowy, a szczególnie VW, był bliski sercu Gerharda Schrödera, który przeszedł do historii jako kanclerz, który przeprowadził największą reformę rynku pracy w powojennych Niemczech. W trudnych latach na początku tysiąclecia, gdy panowało wysokie bezrobocie, socjaldemokrata Schröder umożliwił Volkswagenowi alternatywny model zatrudnienia, który pozwolił zatrudnić maksymalnie 5000 pracowników na zasadach nieujętych wówczas w uzgodnieniach ze związkami zawodowymi. W ramach tego modelu pracownicy dostawali miesięcznie 4500 marek brutto plus bonus 500 marek. VW oszczędzał w ten sposób blisko 20 proc. kosztów pracy w porównaniu z sytuacją, gdy wszyscy pracownicy byli zatrudnieni na regularnych umowach.

To, że Schröder wykorzystał swój wpływ na związkowców i działał na korzyść Volkswagena, nie dziwi. Zanim w 1998 r. został kanclerzem, był premierem Dolnej Saksonii, która jest najważniejszym udziałowcem (18 proc. akcji) tego koncernu.

Autopromocja
Orzeł Innowacji

Ogłoszenie wyników już 5 czerwca. Zapisz się, aby wziąć udział w gali.

WEŹ UDZIAŁ

W czasie obecnego kryzysu rząd Angeli Merkel nie ugiął się jednak pod naciskiem Volkswagena i innych niemieckich gigantów samochodowych. Może także dlatego, że czasy się zmieniły, a Volkswagen zaliczył aferę dieslowską.

Niewykluczone, że Merkel straciła zaufanie do kierownictwa firm. Nie było zaskoczeniem także to, że socjaldemokraci w niemieckim rządzie koalicyjnym wypowiedzieli się tym razem przeciw wsparciu motoprzemysłu. Sigmar Gabriel, niegdyś szef tej partii i premier Dolnej Saksonii, krytykował zachowanie dawnych towarzyszy. Nazwał je „zielonym populizmem".

Biznes
Polskie firmy nadrabiają dystans w cyfryzacji
Biznes
Rafako i Huta Częstochowa. Będą razem produkować dla wojska?
Materiał Promocyjny
Dlaczego Polacy boją się założenia firmy?
Biznes
Ogromna inwestycja Microsoftu w Europie. Koncern składa obietnicę
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Biznes
Trump łagodzi cła, Chiny chcą powrotu do normalności. Polska stawia na innowacje
Materiał Partnera
Polska ma ogromny potencjał jeśli chodzi o samochody elektryczne